ZANIM PRZEKWITNĄ WIŚNIE - ALY CHA (2011)

wyd. Prószyński i S-ka, 2013


Aby do wiosny. Zanim przekwitną wiśnie na pewno wszystko się ułoży. To magiczna granica, która może nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale za to daje odpowiedzi na niektóre pytania. Kiedy tylko ostatni płatek w kolorze pudrowego różu dotknie ziemi los się odwróci. W sercach, na przekór nadchodzącemu mrozowi, nastanie czas gorących podmuchów. O tym jest ta książka. A także o tym, jak straszne jest to kłamstwo.

Ostatnio książki z fabułą osadzoną w Kraju Kwitnącej Wiśni jakiś dziwnym trafem same wpadają mi w ręce. Nie skarżę się, bo zawsze bardzo lubiłam wszelkie opowieści z tamtych stron - Wschód jest fascynujący, choć nie do końca zrozumiały. Japonia to kraj wyśmienitych horrorów, w którym granice są przesunięte (hen, hen!) poza horyzont Europejczyków. Japonia to również kraj wielkich tragedii kobiet, które starają się walczyć z przeznaczeniem. Kobiet, które zawsze zostają znokautowane. Bez litości.

"Zanim przekwitną wiśnie" opowiada o losach kobiet, które rozpaczliwie walczą ze swoim przeznaczeniem. Nie będzie to chyba zbyt duży cios dla tych, którzy jeszcze książki nie czytali, jeśli powiem, że walkę przegrywają z kretesem. Bo nie rezultat jest to najważniejszy, lecz sam proces dochodzenia do niego. Ile razy ci wmawiali, że jeśli tylko czegoś bardzo, bardzo pragniesz, możesz to mieć? Że życie należy do ciebie i to ty nim kierujesz? Determinacja, samozaparcie i konsekwencja to klucze do sukcesu. Gówno prawda.

Na początku odnosiłam wrażenie, że mam w ręku zbiór opowiadań. Później jednak każda z opowiedzianych historii wchodzi w kolejną, jak męska końcówka puzzli w damską. Po złożeniu wszystkich elementów otrzymujemy obrazek, którego nie było na opakowaniu.  Nędza i rozpacz. Przegrane marzenia. "Co źle znosisz, będziesz dobrze znosił: przywyknij tylko", jak mawiał wujek Owidiusz. Really? Bohaterki "Zanim przekwitną wiśnie" wypruwają sobie żyły. Pozwalają na poniżanie siebie samych i ich rodzin. Przecież to niemożliwe. To nie może wiecznie trwać. Kiedyś los się odmieni. Zanim przekwitną wiśnie.


 Miłym akcentem jest laleczka a'la Kokeshi dodawana do książki.

 Przy całej beznadziejności ich życia i bezsensowności walki z własnym losem zadziwia ich hart ducha i siła wiary w zmianę na lepsze. Chciałabym mieć w sobie chociaż okruszek tej woli walki i determinacji. Niemniej jednak podczas lektury raz po raz wraca myśl: niedola to genetyczne obciążenie. Rodzisz się jako gorsza kategoria człowieka i nie możesz nic z tym zrobić. Nawet, jeśli odjedziesz z księciem na białym koniu. Szkapa zdechnie a księcia zaciukają. Samo życie, jak śpiewał pewien słowiański bard.

Muszę jednak trochę ponarzekać. Po pierwsze przypisy. Są na końcu książki - nie wiem, kto to wymyślił, ale powinien porządnie dostać w mordę. Szukanie przypisów na końcu książki rozprasza uwagę czytelnika. Zamiast rzucić okiem na dół strony zaczyna się wertowanie do samego końca a potem szukanie zagubionego miejsca w którym skończyło się czytać. Po drugie - brak oznaczeń przypisów. Super, że wyjaśniono wiele terminów, tylko szkoda, że sama musiałam się domyślać, o które słowa chodzi. Nie wiem, czy to lenistwo, niedopatrzenie czy celowy zabieg. Wiem jedno - jest do dupy.

Plusem książki jest niewątpliwie przystępny język i dość poważny temat skryty pod powłoczką nostalgicznych opowieści. Czyta się przyjemnie i w przyzwoitym tempie. Pomimo lekkiej przewidywalności lektura sprawia przyjemność do ostatniej strony. Może nie są to "Wyznanie gejszy", ale nadal warto się zapoznać. Warto nawet wysupłać trochę gotówki ze swojej tajnej skrytki w skarpecie i kupić. Sobie lub bliskim. Na przykład na Gwiazdkę.
 


Podsumowanie: Porucznik****
Oprawa Graficzna: 10/10 piękne kolory, 
nutka tajemniczości i nostalgii.






Za egzemplarz recenzyjny dziękuję




5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Warto sięgnąć, kiedy chcemy czegoś lekkiego, ale nie odmóżdżającego :)

      Usuń
  2. Japonia, kto o niej choć trochę nie marzył. Mnie się zdarzyło. Poszukam...przeczytam :)
    /monweg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ciągle naiwnie żyję marzeniami i czekam, kiedy się spełnią ;) Ksiązkę przeczytać warto, choć gdybym tego nie zrobiła, to bym nie umarła.

      Usuń
    2. Ja też:) I wiem, że na pewno się wybiorę, a książką się zainteresuję.

      Usuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.