CHUCK PALAHNIUK - FIGHT CLUB (1996)
Kto jeszcze nie oglądał filmu? Nie ma chyba takich osób... Ja widziałam go dawno temu, kiedy jeszcze na moich skroniach nie było śladu siwizny, a łydki nie trzęsły się przy każdym kroku... Zapamiętałam go jako świetny film, co skłoniło mnie do sięgnięcia po wersję pisaną. Teraz muszę go sobie odświeżyć. Po prostu muszę, bo tak działa książka.
Na szczęście niewiele pamiętałam z filmu. Dzięki temu nie denerwowałam się, że znam zakończenie albo (nie wiem co gorsze), że "przecież tak nie było"! Łyknęłam ją jak pelikan - w całości - mlasnęłam, oblizałam ryjek i chciałam jeszcze. Niestety dokładki nie ma, trzeba zadowolić się daniem głównym. Niewątpliwie bedzie to jedna z moich ulubionych książek, a do autora jeszcze wrócę nie raz, bo bardzo odpowiada mi jego sposób narracji i budowania opowieści.
Początkowo może nam być ciężko wiązać ze sobą fakty, później zapominamy o tej niedogodności, zatapiając się w historii, a na koniec wszystko ładnie składa się w całość, nasze wątpliwości zostają rozwiane i z plaśnięciem "że też na to nie wpadłam!" kończymy lekturę. Specyficzny styl Palahniuka pasuje tu idealnie, po prostu nie wyobrażam siebie inaczej napisanego Fight Clubu. Poziom powieści spokojnie porównałabym do "Requiem dla snu" Selby Jr. Obaj panowie mają własny styl pisania, wprost idealny do pokazywanego przez nich świata. Po prostu nie da się inaczej.
Książka pokazuje szarzyznę świata i szarych, ponurych ludzi. Jednocześnie wykrzykuje nam, kto tak naprawdę tym światem rządzi. To szaraki są jego siłą napędową. To szaraki panują nad życiem bogaczy. Wystarczy jedna silna osobowość, aby uzmysłowić im, jak potężną władają mocą... Pomimo, że zachowanie głównych bohaterów raczej nie należy do chwalebnych, jakoś nie potępiamy ich. Powiem więcej - kibicujemy z całych sił.
Myślę, że "Fight Club" to jedna z tych książek do których się wraca. Nie
tylko po to, aby znaleźć w niej coś nowego, niedostrzeganego wcześniej.
Przede wszystkim po to, aby poczuć tę siłę i moc, którą czuliśmy poprzednio. Przysięgam, miałam ochotę dostać w mordę i oddać ze zdwojoną siłą.
Bardzo się cieszymy, że mamy tę książkę na półce, prawda Ssskarbie? My precioussss... Jak dla mnie mogłaby być wydana nawet na papierze toaletowym - i tak stałaby na honorowym miejscu. Parafrazując klasyka: jaram się jej zajebistością! :-)
Podsumowanie: Generał ******
Okładka: 10/10 - idealnie oddaje treść - po przeczytaniu.
Dziękuję wydawnictwu
za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego.
A zanim pobiegniecie do księgarni, POCZUJCIE TEN KLIMAT!
Widziałam film i uważam, że był ok, ale po książkę już raczej nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie chcesz przeczytać? Książki zwykle są lepsze niż film ;) Za mocny? Za słaby? :)
UsuńPalahniuk to bardzo specyficzny twórca :)
OdpowiedzUsuń