WOROSZYŁOWGRAD - SERHIJ ŻADAN
Próbowaliście kiedyś odtworzyć wspomnienia? Efekt: nostalgia, przeplatana z poczuciem przemijania i świadomością, że wszystko idzie naprzód. A gdyby tak móc zatrzymać czas i pochować te wszystkie ulotne chwile w jednym miejscu? I tak właśnie powstał Chocapic...to znaczy..."Woroszyłowgrad".
Herman, historyk od lat mieszkający w dużym mieście otrzymuje niespodziewany telefon - okazuje się, że jego brat, który prowadził stację benzynową w ich rodzinnych stronach, zniknął. Najprawdopodobniej wyjechał do Amsterdamu, jednak Herman postanawia pojechać na miejsce i tam przekonać się, co naprawdę zaszło. Ten skok w przeszłość jest jak powrót do wspomnień, które nagle ożywają na nowo i powracają jak bumerang, rzucony tak mocno, iż na wiele lat zniknął z pola widzenia.
Wiele osób porównuje konstrukcję powieści do komiksu. Mi przypomina bardziej książkową okładkę - w zależności od tego jak kopniesz piłkę, takie wspomnienie się odrodzi. Jednak niekoniecznie jest to dla mnie zaleta - pomimo, że wielu osobom się taki zabieg podoba. Może dlatego, że zaburza to moje poczucie porządku - opisywane wątki i zdarzenia właściwie można opowiadać w dowolnej kolejności. Z drugiej jednak strony, choćbym chciała, to nie mogę potraktować tego jak luźnych opowiadań - te leniwe migawki nie mają początku, ani końca - zatem ciężko traktować je jako samodzielne twory. Chyba jednak wolę, gdy wszystko jest bardziej klarowne i jasne...
Muszę przyznać, że Żadan ma bardzo lekkie pióro. Lekkie nie oznacza prostackie. Czyta się go bardzo przyjemnie, postacie są autentyczne, bez wymuszonej maniery czy nadęcia. "Woroszyłowgrad" czyta się przyjemnie i w miarę szybko pomimo, że sama powieść jest powolna, rozwleczona i leniwa - jak to w miejscu, gdzie wrony zawracają, a psy szczekają wiadomo czym. Cytując S. Kinga, "dziura w dupie świata" - to właśnie tu rozgrywają się wszystkie zdarzenia, dlatego wartka akcja i żywiołowi bohaterowie to raczej inna bajka.
Jeśli będę miała okazję, chętnie jeszcze raz sięgnę po literaturę Żadana. Tym razem jednak wybrałabym coś z nieco bardziej wartką akcją. Ot tak, dla odmiany.
Podsumowanie: Porucznik****
Oprawa graficzna: 6/6 - ciekawa, intrygująca, a pan ze stacji benzynowej
po lewej stronie wygląda, jakby sikał.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję
Brak komentarzy:
Podziel się swoją opinią