Madonny i Ladacznice. Rozmowa z Weroniką Rafą


Weronika Rafa, studentka gdańskiej ASP, pasjonatka psychologii. Autorka projektu LADACZNICA, łączącego  słowo, design i sztukę typografii. W rozmowie z Misją opowiada o tym, co się kryje za biało-czarnymi słowami w jej książce. 

Ana Matusevic: Jesteś feministką?

Weronika Rafa: Zależy, co kto rozumie przez określenie "feministka" - ostatnio ma ono czasem wydźwięk negatywny. Na pewno wspieram kobiety i kobiecość, jeżeli o to chodzi.

A.M.: Rzeczywiście, określenie to nabrało pejoratywnego znaczenia. Dodatkowo, każdy, kto porusza kwestię przemocy wobec kobiet, równości, stereotypów, od razu dostaje feministyczną łatkę. Twój projekt, jaki jest? Powstał z potrzeby walki, udowadniania czegoś, czy rejestruje rzeczywistość, opowiada?

W.R.: Nadajemy ludziom łatki, bo ma to związek z efektem odwetu - jeśli ktoś podważa istniejący porządek inni niekoniecznie będą to akceptować. Moim projektem nie chciałam z nikim walczyć ani nic udowadniać, raczej podzielić się informacjami, które posiadałam i które wydały mi się ciekawe. Ladacznica co prawda wygląda na książkę o kobietach, ale rzeczy, które w niej opisuję, dotyczą wszystkich. Miałam do wykonania pewne zadanie i treść związana z psychologią rodzaju wydała mi się najlepszą inspiracją.



A.M.: Poruszasz problematykę stereotypów, wynikającej z tego dyskryminacji. Tłumaczysz teorię ambiwalentnego seksizmu. Wydaje mi się, że jest to pojęcie, które niezwykle trudno wytłumaczyć. No bo jak można krytykować na pierwszy rzut oka pozytywną postawę: szacunek i miłość do kobiet pięknych, delikatnych, "czystych", spełniających się jako matki oraz brak zgody na "złe prowadzenie się"?

W.R.: Uważam, że szacunek jest bardzo potrzebny w każdej interakcji. W LADACZNICY zwracam uwagę na to, że odbiór zachowań kobiecych jest często ograniczony do dwóch skrajności: kobiety niemal świętej i tej godnej potępienia. Nikt nie jest przecież całkowicie dobry lub zły, nasze wady mieszają się z zaletami i to naturalne, że będziemy postępować różnie. Teoria ambiwalentnego seksizmu P. Glick i S. Fiske jest bardzo inspirująca i świetnie tłumaczy zależności pomiędzy różnymi sposobami oceny kobiety. Muszę jednak przyznać, że moja książka jest przede wszystkim graficzna i przedstawia temat bardzo pobieżnie. Jeżeli ktoś jest zainteresowany pogłębieniem wiedzy na wymienione tematy, zachęcam do lektury branżowych opracowań. 



A.M.: Ladacznica to projekt złożony. Jest to książka-album, gdzie siła przekazu oparta jest na graficznym przedstawieniu słów w kolorze czerni i bieli. 

W.R.: Początkowo planowałam użycie większej liczby kolorów, ale w trakcie pracy postanowiłam je wyeliminować. Czerń i biel pasują, ponieważ podkreślają stereotypowy świat, gdzie nie ma szarości i wszystko jest na "tak" albo "nie". Natomiast manipulacje słowami związane są z tym, że bardzo lubię dwuznaczności. Podoba mi się takie słowotwórstwo, gdy wyrażam więcej przy użyciu mniejszej liczby liter. Słowa jak MULEGŁOŚĆ czy CZYSDOŚĆ miały zachęcić do refleksji, ale jednocześnie są swoistą ilustracją tekstu. 

Tworzenie grafik zaczynałam zawsze od wypisania sobie różnych wyrazów na kartce papieru - jestem wzrokowcem i tak myśli mi się najlepiej. Często także jakieś słowo przychodziło do mnie zupełnie niespodziewanie - np. w kolejce czy jak byłam na zakupach. Potem starałam się przestawiać poszczególne litery, dodawać inne, sprawdzałam brzmienie tworzonych słów... Większość wyrazów, jakie powstały, nic nie znaczyła, ale czasem pojawiało się słowo, przy którym czułam, że "to jest to" i będę mogła je wykorzystać.

A.M.: Czy ta forma się sprawdziła? Czy udało się nawiązać kontakt z odbiorcą? Ladacznica w formie plakatów została pokazana m.in. w Znikającym Klubie. Czy przejście z książki na plakat zmienia sposób odbierania twojej pracy? 


W.R.: Forma sprawdziła się. Myślę, że ludzie doceniają to, iż sami mogą się domyślać, o co chodzi w tych wszystkich dwuznacznościach. Biorąc pod uwagę zainteresowanie moją pracą oceniam, że kontakt z odbiorcą został nawiązany. Plakaty nie są co prawda książką, ponieważ ich wymiar jest mniej intymny, ale cieszę się, że zaczęłam pokazywać LADACZNICĘ w ten sposób. Znikający Klub oraz inne wystawy dają mi szansę do dotarcia do większej liczby odbiorców.

A.M.: Jesteś studentką gdańskiej ASP. Jakie masz plany twórcze na najbliższą przyszłość? Zapowiada się kontynuacja Ladacznicy bądź inny społecznie zaangażowany projekt?

W.R.: Jestem studentką, ale ostatnio poświęcam się LADACZNICY, a więc sprawom pozaszkolnym. Zaangażowałam w projekt również moją przyjaciółkę z Uniwersytetu Gdańskiego. Razem zamierzamy zająć się organizowaniem wystaw oraz współpracą z ludźmi, którzy się nami zainteresowali. W chwili obecnej nie potrafimy powiedzieć, dokąd zaprowadzi nas LADACZNICA - być może wszystko pójdzie w kierunku publikacji, może kampanii a może poprzestaniemy na prowadzeniu strony. Nie sposób tego przewidzieć. Na dodatek, oprócz L stworzyłam jeszcze jej angielską wersję - PROMISSCUOUS. Z nią również będziemy miały pełne ręce roboty. 

Chcę kontynuować łączenie psychologii z designem. Dobrze się czuję w tym temacie, a nie poruszyłam jeszcze nawet 1/10 zależności pomiędzy męskością a kobiecością w społeczeństwie. Wiem na pewno, że za rok przedstawię książkę o męskości. LADACZNICY bardzo brakuje czegoś takiego. Oczywiście, w międzyczasie robię zlecenia oraz projekty na studia. Nie mogę poświęcać się jedynie społecznym pracom bo myślę, że szybko bym się wypaliła. Obecnie przygotowuję książkę z sarkastycznymi wierszykami dla dzieci i jest to miła odskocznia.

A.M.: Dzięki za rozmowę. 

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się ten projekt! Zwłaszcza te kontaminacje: czysdość, muległość.
    Będę kibicować artystce. :)

    Pozdrawiam ciepło,
    kasjeusz (też z Gdańska)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.