BLAZE (2007) - RICHARD BACHMAN


wyd. Warszawa 2007

Nie jest łatwo być głupolem. Jeszcze trudniej jest być głupawym dryblasem z wielką banią i wklęsłym czołem. Jeśli dodamy do tego szemraną przeszłość, otrzymujemy typa którym stajecie się w najgorszych snach. W tych mokrych...od potu. Poznajcie Blejzińskiego.

Blaze to Piotruś Pan, którego mama karmiła z procy i który we wczesnym dzieciństwie upadł z kołyski na betonik. Jednym słowem - nieciekawy i niezbyt bystry typ, jednocześnie naiwnie radosny i ufny. Kiedyś myślenie jakoś mu jeszcze szło, ale od czasu, kiedy ojciec po pijaku zrzucił go ze schodów, Windows Blaze'a ma problemy z przetwarzaniem danych. Dzieci w szkole wykorzystują go i śmieją się z jego "dziury"w czole. Jest jak niedźwiedź w domu starej panny - otoczony kociakami, które mógłby zmieść, gdyby tyko zechciał dmuchnąć i chuchnąć. Rzecz w tym, że wcale nie chce. Rzecz w tym, że zdaje sobie sprawę z tego, że bystrością nie grzeszy.

Gdyby był tak głupi, że nie wiedziałby nawet, że jest głupi, jego życie byłoby o wiele prostsze. Co robi człowiek, który wie, że jego mózg ma zapłon jak diesel na mrozie? To samo co pryszczata trzynastolatka, kiedy chce pójść na tańce. Szuka sobie towarzysza lepszego od siebie. Dlatego też Blaze ma kumpla, z którym zawarł niepisany układ: jeden ma rozum, a drugi mięśnie. Związek idealny? Odpowiedź znajdziecie w książce.

Książka nie jest gruba, ale naprawdę warta przeczytania. Może nie jest to też arcydzieło na miarę Kinga, a jednak nie wstyd polecić znajomym. Pod powłoczką sympatycznej, lecz lekko przewidywalnej i banalnej historii znajdziemy kilka rzeczy wartych przemyślenia. Mówią, że "przyzwyczajenie drugą naturą człowieka". Okazuje się, że przywiązanie jest trzecią. Lecz nie ostatnią.

"Blaze" to lektura na jeden dzień czytania i tydzień dumania. Leci się przez nią jak burza. Z piorunami. Bardzo dowcipna, ale nie głupia (wystarczy, że bohater nosił za ciasne czapeczki). Dostarczająca zarówno rozrywki, jak i przeżyć moralnych. Idealna pozycja dla tych, którzy chcą się rozerwać nie odmóżdżając.

Bachman umarł młodo na raka pseudonimu. Na szczęście zostawił po sobie kilka książek wartych poznania.



Podsumowanie: Porucznik****
Oprawa graficzna: 8/10 - zyskuje po przeczytaniu.

Brak komentarzy:

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.