To naprawdę jest Koniec

Wszystko, co ma początek, kiedyś skończyć się musi ("Moda na sukces", jako zjawisko z innego wymiaru rzeczywistości, się nie liczy). A jednak jestem zaskoczona, że to już. Siedzę w ciemnej sali w niewygodnych okularach 3D (ta trójwymiarowa dyktatura...) i łezka mi się w oku kręci.

10 lat (słownie: dziesięć!) minęło od ekranizacji pierwszej części Harry'ego Pottera, kawał życia. Chyba jestem sentymentalna, ale tak siedząc w tej sali i czekając na Nieuniknione, wspominam moje nastoletnie czytanie do świtu i kilka chwil snu przed zajęciami, młodociane randki w kinie, wagary ("Kamień filozoficzny" oglądałam na biologii, oczywiście nie w szkole), a także kilka innych grzeszków, które nie bardzo nadają się na upublicznienie na blogu... A w tle, rok po roku, filmy o Potterze, jak zegar, odmierzający czas do Końca.

Nie będę tym razem pisać o książkach J.K. Rowling czy samej ekranizacji. Dodam tylko, że w pojedynku między Potterem a Sami-Wiecie-Kim zdecydowanie zwyciężył Severus Snape. Spełnił wszystkie wymagania, stawiane bohaterom romantycznie tragicznym (bądź tragicznie romantycznym - niepotrzebne skreślić). A Alan Rickman po raz kolejny udowodnił, że wiek mu służy i nawet w stylizacji emo może podbijać serca (nie)letnich widzów.

Pewnie będę tego jutro się wstydzić, ale dzisiaj odświeżam stary hit Texas "In Demand" i zapraszam do wspólnego powzdychania do Severusa w cywilu ;)

1 komentarz:

  1. ajajaaj, niektóre książki "filmy" powinny trwać dłużej, może nie aż tyle co szansa na sukces ;))) ale mimo wszystko dłużej, uwielbiam ...

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.