GWIAZDY DRUGIEJ RZECZYPOSPOLITEJ - SŁAWOMIR KOPER (2013)
Od
jakiegoś czasu mamy do czynienia w naszym kraju z modą na II
Rzeczpospolitą. Często można usłyszeć ludzi, wzdychających z
melancholią: „ach, co to były za czasy!”. Co ciekawe, im
młodsze pokolenie, tym bardziej wyidealizowany obraz tamtych dni.
Księgarnie pełne są sentymentalnych publikacji o polskim
ziemiaństwie, przedwojennych samochodach, przedwojennych miastach…
W ten klimat świetnie wpisują się książki Sławomira Kopra,
które wprowadzają nas w ten zaczarowany świat, świat, którego
już nie ma, a za którym tak bardzo tęsknimy.
Żeby
była jasność – jestem daleka od idealizowania czasów II RP.
Miałam możliwość nasłuchać się w dzieciństwie opowiadań
mojego dziadka, rocznik 1910, o biedzie, analfabetyzmie i
autorytaryzmie tamtych dni. Dzisiejsza moda na II RP dotyczy stylu
życia, na które mogło sobie wtedy pozwolić zaledwie kilka procent
społeczeństwa, i o tym należy pamiętać. Dla całej reszty były
to bardzo trudne czasy. Niemniej jednak II RP miała to szczęście,
że istniała w czasach, które były magiczne, w czasach pierwszych
niemych filmów, w czasach przejścia z kina niemego na dźwiękowe,
w czasach Charlestona, bladych i tajemniczych twarzy filmowych
amantów, którzy byli dostępni na wyciągnięcie ręki, bo ich
adresy były zamieszczane w gazetach (wcale nie żartuję, mam kilka
przedwojennych egzemplarzy magazynu „Kino”, gdzie można znaleźć
adres domowy samego Eugeniusza Bodo). Słowem – w czasach
pierwszych prawdziwych gwiazd, które zdobywały popularność dzięki
takim nowym wynalazkom jak radio i film.
Książka
przybliża sylwetki kilku najbardziej rozchwytywanych gwiazd tamtych
dni: Stefana Jaracza, Eugeniusza Bodo, Konrada Toma, Lody Halamy,
Jadwigi Smosarskiej, Toli Mankiewiczówny, Antoniego Fertnera i
Aleksandra Żabczyńskiego. Już sama okładka nie pozwala przejść
obojętnie: widzimy na niej scenę z filmu „Czy Lucyna to
dziewczyna?” z Eugeniuszem Bodo i Jadwigą Smosarską. Dla samej
okładki kupiłabym tę książkę, nawet gdyby w środku nie byłoby
nic godnego uwagi, mam niestety olbrzymią słabość do szanownego
Eugeniusza. Na szczęście treść nie rozczarowuje, co więcej, jest
przepustką do podróży w czasie, która wciąga na tyle, że
wybudzamy się z niej dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Nie
są to jednak lekkie i przyjemne historyjki. Dowiadujemy się bowiem
o alkoholizmie Stefana Jaracza, tragicznej śmierci Eugeniusza Bodo w
sowieckim łagrze, czy powojennym zakazie występowania w Warszawie
dla Antoniego Fertnera z powodu jego występów na zakazanych scenach
okupowanej stolicy. I tutaj autor ma u mnie dużego plusa, bo
wielokrotnie podkreśla, że nie należy pochopnie oceniać tych
aktorów, którzy decydowali się na współpracę z okupantem i
występowali w rewii i teatrze podczas wojny. Nam łatwo oceniać, bo
nie żyliśmy w tamtych czasach, a przecież każdy musiał z czegoś
żyć…
Ale
wróćmy do szalonych lat 20-tych i 30-tych. Zamknijmy oczy… Przed
nami Warszawa, zwana wtedy Paryżem Północy, niezliczona liczba
spektakli, rewii, kabaretów, przez które przewinęły się niemalże
wszystkie gwiazdy wczesnego kina polskiego. A te piosenki! Chyba
każdy Polak potrafi zanucić „Umówiłem się z nią na
dziewiątą”, albo „Już taki jestem zimny drań”, ale nie
każdy wie, że pochodzą one właśnie z przedwojennych polskich
filmów. Sławomir Koper przytacza również zabawne anegdoty
związane z opisywanymi gwiazdami, np. z Eugeniuszem Bodo i jego
dogiem Sambo:
Pewnego
dnia – opisywano w ‘Gazecie Codziennej’ – wszedł Bodo do
sklepu po sprawunki, a Sambo oczywiście za nim. Na widok straszliwej
bestii z wywieszonym ozorem dwie obecne starsze panie wydały okrzyk
przerażenia.
- Niech się panie nie boją – rzekł Bodo – on nie jest już głodny, zjadł już jednego człowieka na śniadanie.
Eugeniusz Bodo i Sambo (od prawej ;) )
Podsumowując,
książka ta raczej nie zaskoczy niczym nowym wielbicieli
przedwojennego kina i teatru, ale czy można mieć dość tych
opowieści? Jest natomiast świetną pozycją dla tych, którzy
dopiero zaczynają swoją przygodę z magią lat 20-tych i 30-tych,
jak również dla tych, którzy do tej pory nie zetknęli się z
żadnym przedwojennym filmem i nie wiedzą, co tracą. Książka jest
lekka, wydana w miękkiej oprawie, dzięki czemu zmieści się w
każdej torebce, a za okładkę ja osobiście oddałabym duszę komu
trzeba. Niektórzy krytykują autora za brak źródeł,
nieprzejrzystą bibliografię, ale należy podkreślić, że nie jest
to pozycja naukowa, tylko przyjemna lektura w podróży (również w
czasie!) i do snu, która ma na celu ocalenie od zapomnienia tych, do
których wzdychali nasze babcie i dziadkowie, a których tak niewielu
dzisiaj pamięta.
Oprawa graficzna: 6/6 kupiłabym książkę dla samej okładki
Joanna Szymańska-Godard
blogerka na Tango Notturno
miłośniczka starego kina, prowadzi fanpage poświęcony sylwetce Eugeniusza Bodo
O kurde, ten pies to była bestia :D obawiam się, że jednego człowieka na śniadanie mogło jej nie wystarczyć :)
OdpowiedzUsuńmaleństwo :D
UsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie Twoja recenzja i chyba w najbliższym czasie wyszukam książkę, ponieważ był czas, kiedy fascynowałam się tym okresem - dla niektórych wręcz magicznym. Korzystając z tego, że tu trafiłam (dzięki blogowi Beaty) chciałam zaprosić do wzięcia udziału w konkursie wakacyjnym, który odrobinę związany jest z lipcowym spotkaniem blogerek w Sopocie. http://ksiazkiidy.blox.pl/2013/06/KONKURS-WAKACYJNY-pachnacy-lawenda.html.
OdpowiedzUsuńJeśli już jesteśmy przy temacie znanych osób. Jest już dostępna książka opisująca życie francuskiej aktorki Bridgite Bardot (do kupienia w księgarni bookmaster.pl), kobieta obok której trudno przejść obojętnie, o bardzo burzliwym życiorysie, często idąca pod prąd. Czy planujecie recenzje tej książki ew. biografie innych znanych osób ?
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu zdarza nam się sięgnąć po biografie :)
Usuń