CITY GIRL (2010) - SUZANA S.

wyd. Kurhaus publishing, Warszawa 2012


Kobieta sukcesu. Pożądana i nienawidzona jednocześnie. Niespełnione marzenie niejednej z nas. Ale czy słusznie? Przeczytaj, przefiltruj, przełóż na własny system wartości - oto przepis na odpowiedź.

Zaczyna się zupełnie niewinnie. Ot, kolejna opowieść o kobiecie, która jakimś cudem wspięła się na szczyt. Nie, żebym miała coś przeciwko - bardzo lubię takie historię bo działają na mnie motywująco i przynajmniej na chwilę zmieniam się w fightera. Jednak tym razem to historia bez happy endu. Muszę jednak zaznaczyć, że istnienie, bądź brak szczęśliwego zakończenia jest w tym wypadku wyjątkowo subiektywną rzeczą. Wszystko zależy od naszego systemu wartości. Tu nie ma odcieni szarości. Wóz, albo przewóz - białe lub czarne. Wybór należy do Ciebie.

Podziwiam i zazdroszczę Suzanie hartu ducha, wewnętrznej siły, wiary w siebie i samozaparcia. Kropla drąży skałę - tak jest i tym razem. Kobieta  w świecie zdominowanym przez drapieżnika zwanego mężczyzną ma małe szanse na przeżycie. Aby utrzymać się na powierzchni musi stać się dużo lepsza od przeciwnika. W "City Girl" bardzo silnie zarysowano wątek feministyczny - dlatego przeciwnikom radzę trzymać się z daleka - ta kobieta ma jaja.

Biorąc książkę do ręki bałam się, że połowy nie zrozumiem. Finanse zarówno w teorii jak i w praktyce nie są moją najlepszą stroną. Na szczęście książka została napisana tak, że nawet matematyczny ignorant jak ja zrozumie wszystko co do słówka. Czułam się jak prawdziwy "lew giełdowy"!

Zawsze powtarzam, że pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy - owszem. Tym razem jest inaczej. Nie uszczęśliwia nic. Owszem, mamy tu ubrania od najlepszych projektantów, pierwszorzędnych fryzjerów, drogie zegarki i gadżety z najwyższej półki. Nie braknie również imprez mocno zakrapianych (obrzydliwie drogim) alkoholem. Krótko mówiąc: luksus pełną gębą. Jednak gdy dobrze się przyjrzymy zobaczymy uśmiechnięte twarze o smutnych oczach. Chyba jednak wolę wino z Lidla (polecam półsłodkie za 9 zł).

"City Girl" ma to, czego nie miało "Pokolenie Ikea" - klasę. Pomimo, że tematyka pozostaje ta sama - wyścig szczurów i pogoń za pieniądzem. Ślepe wykonywanie poleceń. Psychiczna robotyzacja. Intensywne, żenujące odreagowywanie codzienności. To również opowieść za pogoni za marzeniami, które tym razem udaje się doścignąć, złapać i zamknąć w złotej klatce. Czy można zjeść ciastko i mieć ciastko?



Podsumowanie: Porucznik****
Oprawa graficzna: 10/10 Nie mogła być inna.

Brak komentarzy:

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.