2013? Pamiętam jak wczoraj!

Zanim jeszcze 2014 nie rozkręcił się na dobre, tradycyjnie, chcemy krótko podsumować 2013 rok typując najlepsze i najgorsze książki, jakie przyszło nam przeczytać w ostatnich dwunastu miesiącach. 

Czytelnicy Misji również głosowali (nawet tego nie wiedząc) na najbardziej interesujące ich recenzje - według statystyk bloga, w ubiegłym roku najczęściej czytaliście u nas: "Miasto upadłych aniołów" Cassandry Clare, "Pokolenie IKEA" Piotra C. oraz "System Białoruś" Andrzeja Poczobuta. 


Natomiast my na pewno będziemy mile wspominać eBukę, przyznaną nam przez naszych czytelników, udaną instaakcję "Zabierz książkę #NaKawe" (jeszcze wrócimy do niej w tym roku) i nagrania do charytatywnego audiobooka z naszą własną bajką. Coraz częściej pojawiamy się offline na spotkaniach i angażujemy się w ciekawe inicjatywy, tym samym łamiąc stereotyp typowego blogera-mola książkowego. A teraz, pora na nasze małe podsumowanie!




Najlepsza książka: "SYSTEM BIAŁORUŚ" Andrzeja Poczobuta

Poczobutowi wyszła książka pod wieloma względami ważna i potrzebna. W Polsce mamy raz lepiej, raz gorzej, a kto ma gorzej, zawsze może winić Tuska. Ale tuż pod bokiem mamy kraj, gdzie jutuberów się zamyka w łagrach za głupie (nawet niepolityczne) filmy, gdzie 3 osoby na placu to już nielegalne zgromadzenie, gdzie gospodarka jakoś zipie tylko dzięki pomocy Rosji, a i tak prezydent gromadzi na swoim koncie miliony, i to bynajmniej nie rubli białoruskich. Książka wstrząsnęła mną i tymi, komu ją pożyczyłam. Zasłużone wyróżnienie!

Najgorsza książka: "PUNKHEAD" Piotra Sendera

Nie mam w zwyczaju porzucania książek. Nawet jeżeli mi się to zdarzy, to zawsze do nich wracam, żeby "dobić". Tym razem jednak nie dałam rady. Próbowałam, uczciwie, kilka razy. Ale po natrafieniu na kolejny kwiatek w stylu "Nawet nie starała się zapamiętać ich imion, myślała tylko o tym, żeby nie spłonąć ze wstydu, żeby NIE ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK NIEŚMIAŁA POCHODNIA" (pogrubienie moje) zwykły facepalm już nie wystarczył. Nie pisałam o niej na blogu, bo stać mnie było tylko na dwa zdania. Na więcej szkoda czasu. 

Odkrycie roku: wydawnictwo Wiatr od Morza

Wyrosło na naszym podwórku i powiało świeżością! Na początek wydawnictwo wydało dwie powieści i przeniosło mnie w kanadyjskie lasy, na nowofundlandzkie wybrzeża. Siadałam przy kominku i czytałam je do rana, nie mogąc się oderwać. Dobór tytułów jest bardzo interesujący, a apetyt (czytelnika) rośnie w miarę jedzenia, dlatego z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne tytuły i życzę sukcesu.

Rozczarowanie roku: ekranizacja Hobbita

Na nocnym maratonie filmowym z Władcą Pierścieni potrzebowałam tylko małej kawy, żeby dotrwać do rana i jeszcze dziarskim krokiem wrócić do domu. Przygody Drużyny Pierścienia oglądałam niezliczoną ilość razy, a wciąż mam ochotę, żeby zobaczyć jeszcze raz. Albo dwa. Ewentualnie siedem. Dlatego bardzo ucieszyłam się na wieść o ekranizacji Hobbita - what can go wrong? pomyślałam. I to był błąd.

Wprawdzie pierwsza część okazała się być bardzo miłą dla oka i fajnie było znowu wrócić do Śródziemia, ale druga ciągnęła się jak flaki z olejem. Nie jest to film zły, bo trzyma poziom fabularnie i technicznie. Ale... no właśnie. Albo miałam zbyt duże oczekiwania, albo może po prostu nie lubię Hobbitów i Krasnoludów (co zresztą jest prawdą - małe irytujące uparciuchy!), a tu tych drugich jest zatrzęsienie. Trzecią część na pewno obejrzę, bo świat Tolkiena przyciąga jak magnez. Ale  raz wystarczy, zdecydowanie.

Postanowienie 2014: ruszyć na Misji z serią recenzji ekranizacji. Czy się uda?


Najlepsze książki: OJCIEC CHRZESTNY (Mario Puzo) oraz FIGHT CUB (Chuck Palahniuk)

W tym roku czytałam naprawdę dużo świetnych książek i wybór nie był prosty. Ostatecznie mój wybór padł na Fight Club, bo pomimo, że czytałam go prawie rok temu, nadal się nim jaram. Bo narracja kupiła mnie swoją nowatorskością. Bo zapragnęłam przeczytać i postawić na półce wszystkie książki Palahniuka. Fight Club to nie tylko książkowy, ale i autorski hit tego roku.


A co z "Ojcem Chrzestnym"? Słowa są tu niepotrzebne. Klasyk, wysoka jakość sama w sobie. Wstyd, że dopiero teraz ją przeczytałam. Na pewno nie jest to ostatnia książka Puzo, która trafiła w moje ręce.


Najgorsza książka: SZMARAGDOWA TABLICA (Carla Montero)


Trochę mnie to niepokoi, bo porażka 2013 jest sto razy gorsza niż porażka roku poprzedniego. Strach pomyśleć, bo będzie w 2014... Nie da się tego czytać. Ba! Nawet nie powinno się, jeśli nie chcemy, żeby nasze neurony zastrajkowały. Niestety powstała druga część. Chyba tylko po to, żeby uśmiercić niedobitków  i cudem ocalałych weteranów części pierwszej. Nie życzę najgorszemu wrogowi.


Odkrycia roku: JOANNA ŁAŃCUCKA oraz AMOZ OZ


Jak wspominałam, 2013 rok obfitował w świetne powieści. Jednak obok Palahniuka na miano odkrycia zasługują Joanna Łańcucka i Amoz Oz. Zdecydowanie. "Stara Słaboniowa i Spiekładuchy" to rewelacyjna książka, w 100% w moim guście. Swojska, wciągająca i SŁOWIAŃSKA! Czekam z niecierpliwością na więcej!!!!


"Wśród swoich" Amoza Oza to jeden z najlepszych zbiorów opowiadań, jakie czytałam. Aż wstyd, ze nie znałam go wcześniej. Koniecznie muszę nadrobić zaległości, bo jeśli inne jego książki są takie, jak najnowsza, to powinna być to lektura obowiązkowa. Nie każdy potrafi pokazać, co jest w życiu najważniejsze.


Rozczarowanie roku: PANIKA (Graham Masterton)


Miało być strasznie, było śmiesznie. Miało być polsko. Nie było. Mimo to dało się czytać. Nie powoduje stałych obrażeń, ale mimo to na pewno do niej nie wrócę. Pomysł i realizacja na siłę. Panie Masterton, weź się pan lepiej za to, co robisz pan najlepiej: opowiadania! Powieści  zostaw tym, którzy czują bluesa dłuższej formy.


Postanowienie noworoczne: więcej klasyki i więcej klasy B.


1 komentarz:

  1. Zgadzam się. "Ojciec chrzestny" i "Fight club" są poza konkurencją. Nie mogę się wypowiadać co do Cassandry Clare ponieważ jej książki czekają na swoją kolej na półce :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.