MURY HEBRONU - ANDRZEJ STASIUK (1992)


wyd. Czarne, Wołowiec 2011

Mam przyjaciela, który Stasiukiem się zachwyca. Ba, na zachwycie się nie kończy, on go ubóstwia i przy każdej okazji wychwala jego prozę. Ja niestety, jak zwykle, nie miałam z autorem do czynienia. Aż nadszedł dzień urodzin mojego osobistego chłopa. Wraz z pierwszych siwym włosem na skroni oraz dodatkową porcją mięsa na obiad otrzymał z tej okazji "Mury Hebronu". "Dla Ciebie, dla rodziny" samo ciśnie się na usta. Bo tę książkę powinien przeczytać każdy.

Zakochałam się bezpowrotnie. Od pierwszego zdania. Książka wprost emanuje już od pierwszej strony tym, czego brakowało recenzowanemu ostatnio "Wybranemu" - autentyzmem. Stasiuk w więzieniu spędził półtora roku. I to się czuje. Nawet jeśli nie opisywał prawdziwych wydarzeń, wiemy, że to mogło się wydarzyć gdziekolwiek. I prawdopodobnie tak było. Uwielbiam ten typ książki, gdzie autor wręcz wyrzyguje to, co schował głęboko w sobie. W ustach jeszcze długo pozostaje kwaśny posmak, nie pozwalając zapomnieć.

Książka opowiada o więzieniu i więźniach. Ich sposobie myślenia, mówienia, sposobach na przeżycie, pojmowanie moralności. Nic więcej nie powiem, bo książka jest właściwie tylko o tym. A raczej AŻ O TYM, bo to temat rzeka. Jak to dobrze, że Stasiuk to rozumiał i skupił się na tym jednym aspekcie ludzkiego życia. Niby błahy, a jednak zawierający w sobie właściwie wszystkie ważkie kwestie życiowe. Genialne.

Narracja jest nie tylko jedną z lepszych jakie czytałam ostatnio, ale mogę spokojnie wpisać ją na listę "narracji mojego życia". Dość powiedzieć, że najczęściej powtarzanym przeze mnie słowem było: "ja pierdolę...". Wiesz, że to się dzieje naprawdę. Może nawet w tym momencie, kiedy przewracasz stronę. Mimo to nie umiesz w to uwierzyć.Po pierwsze: krótkie, treściwe zdania. Uwielbiam, kiedy jest jasno, zwięźle i do rzeczy. Bez zbędnych ozdobników. Po drugie: słownictwo.  Poznałam wiele nowych słów, choć żargon więzienny jest obecny w moim życiu od dziecka. Mój tata, obecnie na emeryturze, pracował w areszcie śledczym. Nie raz mnie straszył, że jak nie posprzątam w pokoju, to zrobi mi kipisz. :) Raz mi zrobił. Sprzątałam to chyba dwa dni  :) Swoją drogą to świetna metoda wychowawcza...

"Mury Hebronu" wędrują na półkę z napisem "ulubione" z jeszcze jednego powodu. Podoba mi się estetyka wykreowanego świata. A właściwie jej brak. Tak jak w "Piekielnym Brooklynie"  - wszystko jest zgniłe, szaro-bure i bez przyszłości. Do mnie taki obraz przemawia sto razy bardziej niż malownicze pejzaże, tęcza i szczęśliwe zakończenie. Życie to nie jebajka. Przed tym światem nie ma ucieczki. Nawet jeśli próbujesz, prędzej czy później powracasz w jego objęcia. W ramiona zakończone ostrymi szponami, rozdzierające gardło przy najmniejszym fałszywym ruchu.

Kocham. Dzięki, Dominik!

Podsumowanie: Generał! ******
Oprawa graficzna: 10/10 Przystojny wydziergany facet. 
Do tego na temat. Miodzio.


Brak komentarzy:

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.