IGRZYSKA ŚMIERCI - TRYLOGIA - SUZANNE COLLINS



Zwykle nie sięgam po tego typu rozrywkę. Świecące w ciemności wampiry czy nastolatki z maślanym wzrokiem to klimaty agentki Rosemary. Zwykle najpierw czytam książkę, potem oglądam film. Zwykle się wkurzam, bo film kłamie. Jeśli spojrzeć od tej strony, to tryolgia Suzanne Collins jest niezwykła.

Szczerze mówiąc byłam zaskoczona, jak dobrze czytało mi się wszystkie trzy części. Byłam przekonana, że to nie będą moje klimaty - z Beverly Hills już dawno wyrosłam. Próbowałam nawet jakieś dwa lata temu, za namowa Rose, oglądać "Pamiętniki wampirów", ale to było ponad moje siły. Przypadek beznadziejny. 

Zdarzyło się jednak tak, że zachciało mi się pójść do kina. Akurat puszczali drugą część "Igrzysk". Pierwszą od stu lat miałam na komputerze - pozostałości po wizycie młodszej siostry mojego narzeczonego. Skojarzyłam fakty, kupiłam jakieś chrupaki  i zasiadłam przed ekranem, aby przygotować sięna wizytę w kinie. I tak dowiedziałam się o istnieniu książki. Przed włączeniem filmu wiedziałam tylko tyle, że historia opowiada o kraju z przyszłości, gdzie cyklicznie odbywają się igrzyska, w których dzieci walczą na śmierć i życie. Więcej nie potrzebowałam, żeby się zainteresować. Jeśli chodzi o film, to szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś bardziej krwawego i brutalnego, ale mimo to dawał radę.

Te książki mają wszystko to, czego nie lubię. Skierowane ewidentnie do nastolatków. Historia miłosna. Nieco naiwna narracja, nie pozostawiająca czytelnikowi żadnego pola do popisów umysłowych. Wszystko jak krowie na rowie. Nie rozumiem, czemu mi się tak podobało...

Wszystkie części czyta się błyskawicznie, idealnie nadają się do podróży lub na plażę. Nie znaczy to jednak, że to głupkowate czytadło dla leniwych. Wbrew pozorom "Igrzyska śmierci" nie są opowieścią o tym, jak ważnym jest, żeby mieć chłopaka. Historia niesie wiele zapomnianych przez dzisiejszą młodzież wartości i choćby dlatego warto ją podsunąć młodszemu rodzeństwu.

Te książki to wyjątek od reguły, podnoszący bardzo wysoko poprzeczkę innym książkom w swojej kategorii. Okazuje się, że książkę dla nastolatków może przeczytać ktoś, kto już dawno zregenerował wątrobę po osiemnastce i również czerpać przyjemność z lektury. To prawdziwa perełka w tej kategorii.




Podsumowanie: Generał******
Oprawa graficzna:7/10 Trochę nudnawa, ale bez obciachu

5 komentarzy:

  1. Ha! Czyli jednak się podobało. ;) Coś w Igrzyskach jest, ze na wady przymyka się oko i brnie się dalej, bo wciąga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też nie mogę wyjść ze zdziwienia. Ale na szczęście takiego pozytywnego. Widać warto czasem sięgnąć po coś, czego normalnie byśmy nie dotknęli.

      Usuń
  2. Hm.. możesz rozwinąć wątek? Chętnie poznałabym inne, być może lepsze książki "dla pesymistów". Masz jakieś konkretne pozycje na myśli? Czego konkretnie są naśladownictwem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam tylko ostatnią część, żeby wiedzieć, jak się skończy (póki zrobią ostatnią część filmową..) i powiem szczerze, że filmy mi się podobały w tym przypadku bardziej. "Kosogłos" był tak irytującą książką, że później już tylko przekładałam kartki podczytując co ważniejsze fragmenty. Wszystko za sprawą głównej bohaterki, która jest mdła i irytująca niczym Bella ze Zmierzchu ;) ale pomysł i świat powieści na medal.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uważam, że w ostatniej części autorka chciała pokazać jakim wrakiem psychicznym była Katniss po udziale w obu igrzyskach(zresztą nie tylko ona). Moim zdaniem się udało...

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.