PRZEZ SYBERIĘ NA GAPĘ - ROMUALD KOPERSKI
Jeszcze miesiąc i będę gorąco kibicować znanemu podróżnikowi w jego samotnej wyprawie przez Pacyfik. Życie na wodzie nie będzie dla niego nowością - kilkanaście lat temu gumowym pontonem przepłynął 4500 kilometrów syberyjską rzeką Leną. "Przez Syberię na gapę" to zapis trwającej trzy miesiące podróży po bezkresnej Syberii tym niezwykłym środkiem transportu.
Romuald Koperski to człowiek, który swoją energią i pomysłami, a przede wszystkim odwagą, mógłby obdarować kilka osób. Mimo, iż Syberia nieraz pokazała mu swoje bezwzględne oblicze, darzy te tereny uczuciem równie silnym, co dla zwykłego mieszczucha niezrozumiałym. Podobnym uczuciem darzy mieszkańców Syberii, co, z kolei, pojąć jest znacznie łatwiej. Ile to razy spał pod ich dachem i jadł z nimi przy jednym stole, co ratowało od głodu, a czasami i od śmierci.
Swoją książkę o żegludze po rzece Lenie Koperski zaczyna od filozoficznych dywagacji. "Podróż oznacza pewną filozofię życia - pisze. - Jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje." Pierwsze zdanie nadaje więc ton całej opowieści. "Przez Syberię na gapę" jest lekturą lekko filozoficzną, w której autor snuje rozważania o życiu na łonie natury, o sile żywiołów i nieprzewidywalności losu.
Z pierwszymi problemami podróżnik zetknął się już na etapie przygotowań do wyprawy. Okazało się, że z powodu braku polskojęzycznej literatury, niemożliwe było przeprowadzenie gruntownego researchu na temat jednej z największych syberyjskich rzek, Lenie. Niepoślednim problemem były też finanse - udało się od sponsora pozyskać gumowy ponton, czyli główny środek transportu w wyprawie, ale wszelkie inne wydatki Koperski musiał pokryć sam. Co gorsza, wszystkie pieniądze, jakie posiadał, poszły na łapówkę dla rosyjskiego urzędnika już na pierwszym etapie wyprawy.
Koperski przemierzał więc Syberię "na gapę", zdany na łaskę i niełaskę nie tylko rzeki, którą lekkim gumowym pontonem płynął od Bajkału aż po zatokę Tiksi, lecz i ludzi, spotykanych po drodze - we wsiach i miasteczkach, porozrzucanych na brzegach Leny. Przygody, jakie przeżył, zabawne wydają się być dopiero z perspektywy siedzącego w ciepłym domu czytelnika. Autorowi przyszło uciekać przed niedźwiedziem, gonić ponton porwany przez nurt rzeki, manewrować między wrakami zatopionych statków, uczestniczyć w jakuckich obrzędach, nawet stanąć przed sądem z oskarżeniami o szpiegostwo.
Nic w przyrodzie nie ginie. Pomoc, okazana podróżnikowi w najtrudniejszych momentach, wraca do ludzi gdzieś na drugim krańcu Syberii. To właśnie podczas tej wyprawy Koperski trafił do Wierszyny, wsi, będącej polską enklawą na Syberii. Przypadkowa wizyta zaowocowała trwałymi kontaktami - w ubiegłym roku udało się podróżnikowi zaprosić grupę dzieci na kolonie do Polski, a całkiem niedawno finał miała akcja "Okulary dla Wierszyny" - okulistyczna pomoc mieszkańcom wsi.
Wyprawa Koperskiego została dostrzeżona także w Polsce: podróżnik otrzymał nagrodę Kolosa i tytuł Podróżnika Roku 1999. Czas na nowe wyzwania!
Oprawa graficzna: 4/6 - poprawna,
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu GRAFIX.
Zachęcam do przeczytania naszego wywiadu z Romualdem Koperskim oraz notki o jego innej książce, "Zimowa odyseja".
Książka może nie do końca dla mnie, ale ja nie o tym nominowałam bloga do Liebster Award http://ksiazek-swiat.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńCzytałem tę książkę kilka lat temu. Byłem pod wrażeniem odwagi autora, który zdecyodwał się na taką karkołomną i ciężką wyprawę. Czytałem ją z wielkim przejęciem, a im dalej w Syberię unosił Koperskiego jego ponton, tym bardziej obawiałem się najgorszego.
OdpowiedzUsuńI tak się w końcu stało. Koperski głodny i wycieńczony do ostatka, dobił do brzegu, wyszedł z pontonu, żeby poszukać czegokolwiek do jedzenia w lesie na skarpie rzecznej i natknął się tam oko w oko na równie jak on głodnego niedźwiedzia. Powinienem drżeć o życie autora książki, ale zmartwiałem z innego powodu. Opis tego mrożącego krew w żyłach spotkania przeniósł Koperski słowo w słowo z książki Jana Smida "Czyste radości mojego życia - Czytelnik 1986, strona 11, 12, 13. Był tylko łaskaw zmienić zwierzę, bo u Smida bohater spotyka w lesie lwicę. Po czymś takim, co kiedyś nazywano by PLAGIATEM, a teraz uchodzi za kreatywną twórczość, wszystko co w tej książce jest napisane przestało być dla mnie wiarygodne.
Naprawdę? Ale jaja...
OdpowiedzUsuńNie ma wątpliwości. Dwa fragmenty z książki Jana Smida przepisane są co do słowa i co do przecinka. Służę skanem.... :((
UsuńPoproszę o skan na misyjnego maila: misjaksiazka@gmail.com
UsuńSkan poszedł
Usuńkoperski to wielka sciema.Prosze Panstwa ks.Sanko i jego koledzy a po nim inni maja swiadkow ktorzy twerdza ze Koperski nie przeplynal Leny.To wielka sciema. plnal..................stakiem!!! z Jakucka i Kirenska.Ludzie to sciemnacz zaloze bloga na jego temat .
OdpowiedzUsuńW naszych oczach KOPERSKI stal się oszustem Państwo chcą wyjść na niewiarygodne pismo promujące tego typu ludzi którzy stosują Plagiaty i oszustwa. Niebawem zostanie to bardziej przedstawione szerszej opinii publicznej-plagiat i oszustwo. Tym bardziej ,że teraz też wrobił ludzi podjąć nieprawdę o pogodzie sztormowej na Pacyfiku poczym straż przybrzeżna Japonii musiała go holować (były z naszej strony tel do straży przybrzeżnej Japonni.(tłumacząc się ze pogoda warunki atmosferyczne pokrzyżowały plany). Wiadomo jak się jedzie do Lasu na pewnej szerokości geograficznej widzi się wilki i niedźwiedzie tak samo na ocenie są sztormy a przede wszystkim prądy morskie.
OdpowiedzUsuńPisząc tak poważne zarzuty warto nie podpisywać się jako anonim... Sprawa z "przepisaniem" fragmentu jest poważna, reszta zarzutow rownież brzmi poważnie, jednak trudno je nam zweryfikować.
UsuńW książce Koperskiego o Syberii fragment o rzekomo widzianej przez Koperskiego kopalni uranu jest przepisany słowo w słowo z książki W. Suworowa "Akwarium". Kolejny plagiat.
OdpowiedzUsuń