HUBERT SELBY JR - REQUIEM DLA SNU (1978)





Marzyli - jak większość z nas - o szczęściu, o tym, żeby "nikt się do nich nie przysrywał", o tym, żeby być "zoftik". Życie napisało dla nich własny scenariusz.

Nie znam osoby, która nie oglądałaby filmu. Jest jednym z niewielu, które naprawdę oddają ducha książki. Oczywiście na tyle, na ile film może to zrobić. Nie potrafię sobie wyobrazić inaczej zrobionego "Requiem dla snu".  A muzyka... wwierca się w podświadomość. SŁYSZAŁAM JĄ, czytając. Niestety mało kto zna książkę. Bardzo ciężko znaleźć słowa, opisujące wrażenia, jakie wywiera. Jest przejmująca i przygnębiająca a zarazem prawdziwa i porywająca.

"Requiem" to prawdziwa pieśń pożegnalna. Książka opowiada historię Harry'ego Goldfarba, jego dziewczyny Marion i ich przyjaciela Tyrona C. Love ("który ma love tylko dla Tyrona C."), którym marzy się dobra praca, szczęśliwe i spokojne życie, którego jak dotąd nie zaznali. Równolegle poznajemy również historię matki Hary'ego, opuszczonej przez wszystkich Sary Goldfarb, która żyje przeszłością i pragnieniem wystąpienia w teleturnieju. Wszystko to zostaje przekreślone. Pozostaje pustka. Z muzyką w tle. 

Książka napisana genialnie. Język i forma zostały idealnie dobrane do opowiadanej historii. Mało znaków przestankowych, brak podziału na dialogi. Chaos? Niezupełnie. Dzięki temu możemy POCZUĆ galopujące myśli bohaterów, WEJŚĆ do ich głowy, zamiast tylko czytać o tym, co się w niej dzieje. Zmusza do myślenia. I zostaje w pamięci na długo.

Włączcie poniższy filmik. Wsłuchajcie się w muzykę. Wyobraźcie sobie, że siedzicie wygodnie w fotelu, popijacie kawę. Jej aromat potęguje ochotę na słodkości. Na szczęście została Wam ostatnia pralinka. "Wkładacie ją do ust, czekając, aż rozpuści się czekoladowa otoczka uwalniając przedsmak ukrytego wewnątrz śmietankowego nadzienia i dopiero wtedy rozgniatacie czekoladkę językiem o podniebienie, uśmiechacie się i przymykacie oczy a wasze ciało przeszywają delikatne dreszcze rozkoszy..." * Miłe uczucie, prawda? Chcecie, żeby trwało wiecznie? Sięgnijcie po książkę.



* fragment "Requiem dla snu", delikatnie przerobiony na potrzeby recenzji. Interpunkcja oryginalna.


JĘZYK: 6/6
REALIZACJA: 6/6
POSTACIE: 6/6
OPRAWA GRAFICZNA: 6/6
Podsumowanie: GENERAŁ******

Wilczex

3 komentarze:

  1. Ten cytat (jeśli nim jest) nieodwołalnie uwiódł mnie i sprawił, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Uwielbiam takie powieści, w których mogę poczuć się bohaterem, a nie jedynie obserwatorem. Zapisałam nazwę książki powodującym oczopląs różowym (nienawidzę tego koloru) pisakiem na białej kartce. Powinnam zapamiętać, że mam kupić "Requiem dla snu".

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film, i choć jest to obraz, który KAŻDY powinien zobaczyć, to jednak na powtórkę się nie piszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jest to cytat, chociaż, jak zaznaczyłam na samym dole tekstu, odrobinkę przerobiony (zamiast 3 osoby liczby pojedynczej występuje 2 osoba liczby mnogiej. Cała książka jest napisana w ten sposób i naprawdę odczuwamy to, co bohaterowie. Ja film oglądałam kilkakrotnie, na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę. Do książki zapewne również, tym razem w oryginale. ;) Choć trzeba przyznać, że przekład jest świetny.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.