WOJCIECH CEJROWSKI - RIO ANACONDA (2006)
Bardzo rzadko piszę recenzję od razu po zamknięciu książki. Wszystko musi się "przetrawić", nabrać kształtu, który mniej lub bardziej nadaje się do upublicznienia. W tym przypadku przychodzimy na gotowe - kształt już został nadany. Kształt bez kształtu. Nie rozumiecie? Zrozumiecie, kiedy przeczytacie "Rio Anaconda".
Jako dziecko zaczytywałam się w książkach Szklarskiego o przygodach Tomka. Kochałam je a jednocześnie trochę mnie drażniło to, że przygoda była oddzielona od wiedzy, przypisy były bardzo obszerne, napisane, jak to przypisy, bardzo małym druczkiem. Strasznie mnie męczyły i przyznaję się bez bicia, że często je omijałam, bo - jak reklamy na Polsacie - zwykle pojawiały się w najciekawszym momencie historii.
Tu jest inaczej. Nie dość, że pomimo przestrogi znajdującej się na początku książki, żeby przypisów nie czytać, przypisy czytałam, to na dodatek czytałam je z przyjemnością. Informacje zostały tak wplecione w fabułę, że nawet się ich nie zauważa. A opisy... palce lizać! Z reguły nie lubię opisów przyrody i innych tego rodzaju "zapełniaczy stron", a "Nad Niemnem" śni mi się po nocach. "Rio Anaconda" mogłaby być jednym wielkim opisem i wcale by mi to nie przeszkadzało! Czary, czy co? Na szczęście jednym wielkim opisem nie jest, bo dialogi są po prostu genialne!!
Cejrowski umie opowiadać. I chyba naprawdę ma w sobie trochę szamańskiej Mocy, bo nawet kiedy np. w "Po mojemu" mówi rzeczy, z którymi w żaden sposób zgodzić się nie mogę - słucham....hmm...pełnymi uszami. ;) Gdyby to samo powiedział ktoś inny, dostałby w papę i tyle.
Tak samo jest z "Rio Anaconda". To, co się tutaj dzieje, przechodzi wszelkie pojęcie. Gdyby opowiadał mi to najlepszy przyjaciel, nawet po kilku głębszych bym nie uwierzyła. A tymczasem... nie sposób nie wierzyć! Znikające ścieżki, duchy, telepatia, czytanie w myślach... To niemożliwe! A jednocześnie... prawdziwe. Czytałam kiedyś książkę o Aborygenach. Też opanowali sztukę telepatii. W "Rio Anaconda" też się pojawiają. Zbieg okoliczności?
Tej książki nie można przeczytać ot, tak sobie i zająć się swoimi sprawami. Ja próbowałam. Zrobiłam sobie kawę, zasiadłam do biurka i co...?
I znowu siedzieliśmy nad brzegiem rzeki. Moczyliśmy pięty...
- Widzisz coś w tej wodzie, gringo?
- Nie.
- To czemu tak czujnie patrzysz?
- Czujnie? Wydaje Ci się. Po prostu ma dzisiaj kolor kawy z mlekiem, a ja dawno nie piłem kawy...
Jak widzicie nie można się od tej książki uwolnić. Obawiam się, że dzisiejszy dzień upłynie mi pod znakiem nostalgii i tego specyficznego rodzaju rozkojarzenia, którego nie umiem nazwać. Takiego, które zostaje po obejrzeniu dobrego filmu - wiesz, że nie był o Tobie a w jakiś sposób czujesz, że Ciebie dotyczy...
Żeby nie przeciągać tej i tak już pokrętnej recenzji, pozachwycam się jeszcze tylko wydaniem. Piękna okładka, cudna kolorystyka, a w środku... miód i orzeszki! Sporo (ale ciągle za mało!) prześlicznych zdjęć, papier przyjemny w dotyku ( i ładnie pachnie), nawet takie szczegóły jak numeracja stron utrzymane zostały w podróżniczej, intrygującej konwencji. Dla mnie bomba!
Właścicieli kotów ostrzegam - zaczniecie inaczej na nie patrzeć. A raczej... dostrzegać to, jak one patrzą na Was.
Wilczex
JĘZYK: 6/6
REALIZACJA: 6/6
POSTACIE:-/-
OPRAWA GRAFICZNA: 6/6
Podsumowanie: Generał******
Bardzo lubię Cejrowskiego jako podróżnika opowiadającego o swoich doświadczeniach :) Marzy mi się cała seria jego książek.
OdpowiedzUsuńJa na pewno jeszcze sięgnę po kolejne jego książki. Ale marzy mi się... album ze zjęciami z jego wypraw ;)
UsuńJejuńku, Cejrowski to Miszcz-Nad-Miszcze i NAWET(uwaga) to, że jest gorliwym katolikiem wystającym i wykrzykującym pod krzyżem (ze mną się gryzie, bo ja protestantka), w pewnym sensie składa się na całą jego postać. To, o czym on pisze i JAK pisze, wynika z tego, kim jest. I - do jasnej anielki - jest to dobre...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%, "Rio Anaconda" i inne podróżnicze dzieła Cejrowskiego to prawdziwa przyjemność dla czytelnika. Z niecierpliwością czekam na kolejne publikacje pana Wojtka. :)
OdpowiedzUsuńJa na pewno przeczytam pozostałe publikacje Cejrowskiego, o czym też niewątpliwie napiszę tutaj ;) Co do jego poglądów - niekoniecznie muszę się z nimi zgadzać, ale jestem mu wdzieczna za to, że w "Rio Anaconda" (słyszałam, że w "Gringo wśród dzikich plemion" sprawa ma się trochę inaczej)nie ma żadnej ideologii, jedyny jego pogląd, który był jasno i wyraźnie widoczny to taki, że dzicy wcale nie są tacy dzicy i że żadna religia czy kultura nie jest lepsza i gorsza. Mało tego, mają ze sobą wiele wspólnego. Po prostu opisuje swoją wyprawę tak, jak to wyglądało, nie oceniając.
OdpowiedzUsuńAlbo może "nie narzucając czytelnikowi żadnej oceny" byłoby lepszym sformułowaniem ;)
OdpowiedzUsuńmam za sobą trzy książki Cejrowskiego i chyba dzięki nim przekonałam się do literatury podróżniczej :)
OdpowiedzUsuńhttp://rikardopl.blogspot.com/search/label/RIO%20ANACONDA
OdpowiedzUsuńPóki co czytałam tylko ,,Gringo wśród dzikich plemion", ale na pewno sięgnę po kolejne jego książki :)
OdpowiedzUsuń