PAUL MERSON - Jak nie być profesjonalnym piłkarzem.
Prawdopodobnie większość chłopców
uganiających się za piłką po szkolnych boiskach, podwórkach i placach marzy
bądź kiedyś marzyła o tym, by zostać zawodowym, sławnym piłkarzem. Nie inaczej
było ze mną. Ileż to razy umieszczając piłkę w podwórkowej bramce, wyobrażałem
sobie, że jestem gwiazdą pokroju Ronaldo (tego prawdziwego, z Brazylii),
Alessandro Del Piero czy Zinedine’a Zidane’a i właśnie strzelam gola na
wypełnionym po brzegi, ogromnym stadionie.
Przyznam, że jestem na tyle młody, że
nie mogę pamiętać lat świetności Paula Mersona, kiedy to zdobywał trofea grając
w Arsenalu Londyn. Jestem natomiast na tyle stary, by pamiętać go z kilku
spotkań, jakie rozegrał dla Aston Villi Birmingham, Portsmouth FC i
reprezentacji Anglii. „Za moich czasów” jednak Merson nie był już gwiazdą
światowego formatu, zatem wiedziałem o nim niewiele. Między innymi z tego
względu pochłonąłem tę książkę dowiadując się wielu nowych, ciekawych faktów.
Autobiograficzna książka Paula Mersona
„Jak nie być profesjonalnym piłkarzem”
jest właściwie „antyporadnikiem” dla wszystkich marzących o karierze
piłkarskiej. Opisując ekscesy ze swojego barwnego życia, autor daje wskazówki (w
dwudziestu rozdziałach-lekcjach) jak absolutnie nie powinien postępować
zawodowy sportowiec. Im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym bardziej zachodzimy
w głowę: jakim cudem ten facet zrobił karierę w jednej z najlepszych i
najbardziej wymagających lig piłkarskich świata?
Historia Paula Mersona to ciągłe
upadki i zmartwychwstania. Momenty sławy przeplatały się z chwilami goryczy i
poczuciem dotkliwej porażki. Autor opowiada o przejściu z zespołu juniorów w
świat profesjonalnej piłki, o pierwszych zarobionych (i jednocześnie
przepuszczonych u bukmachera) pieniądzach, o szalonych libacjach alkoholowych,
o pierwszych doświadczeniach z kokainą, w końcu o uzależnieniach i odwyku w
zamkniętej placówce oraz o powrocie na boisko. Przytacza przy okazji
niezliczoną ilość ciekawych i zabawnych (często wulgarnych) anegdot, ukazując
też kulisy życia zawodowych piłkarzy.
Zastanawiające jest to, że w opowieści
Mersona praktycznie nie ma wątków związanych z kobietami. Co prawda kilka razy
wspomina o swojej żonie (żonach), ale jego ekscesy są niemal pozbawione udziału
płci przeciwnej. Czyżby hazard, alkohol i dragi aż tak pochłaniały piłkarza, że
w jego życiu nie było miejsca na panienki? Aż trudno w to uwierzyć, biorąc pod
uwagę częste skandale o zabarwieniu seksualnym, związane z piłkarzami ligi
angielskiej. Może po prostu Paul stwierdził, że tego byłoby już za wiele w jego
autobiografii? Przecież i tak wykazał się nie lada odwagą, rozliczając się z
przeszłością i opisując swoje perypetie. Jeśli zatem liczycie na pikantne opisy
życia seksualnego Paula Mersona – muszę was rozczarować. No chyba, że zadowolą
was wspominki o częstym i intensywnym „brandzlowaniu się” (Lekcja 6: Nie
brandzluj się przed meczem reprezentacji Anglii).
Pomimo znaczących osiągnięć
sportowych, rozpoznawalnej twarzy, zarobionych i przepuszczonych milionów
funtów, uzależnień, które o mały włos go nie zabiły lub wpędziły w bankructwo,
Paul Merson pozostał zwykłym chłopakiem z sąsiedztwa, który budzi naszą
sympatię. Snuje swoją opowieść nie siląc się na wyszukany język i metafory,
dzięki czemu zyskuje na autentyczności. Tak, facet bardzo źle się prowadził,
skrzywdził wielu ludzi i siebie samego, ale mimo to nie można go nie lubić.
Nie trzeba interesować się piłką
nożną, żeby czytać „Jak nie być
profesjonalnym piłkarzem” z wielką przyjemnością. Futbol jest tu obecny na
każdym kroku, jednak jest to książka przede wszystkim o ludzkich problemach,
kruchej psychice i o tym, że na sukces trzeba bardzo ciężko pracować, natomiast
na dnie można znaleźć się w mgnieniu oka. Ot, choćby stawiając 15 tysięcy
funtów na tor czwarty w wyścigach psów…
na zlecenie Misji: K.S.I.Ą.Ż.K.A.
JĘZYK: 4/6
REALIZACJA: 5/6
POSTACIE: -/-
OPRAWA GRAFICZNA: 6/6
Podsumowanie: Porucznik ****
Za egzemplarz recenzyjny dziękujemy
Domowi Wydawniczemu REBIS.
ach, ci piłkarze... Swego czasu usilnie zastanawiałam się, czemu to właśnie przedstawiciele tej dyscypliny sportowej wplątują się w jakieś seksafery, zmieniają dziewczyny co tydzień, wiecznie chodzą na imprezy itp. Piłkarze ręczni, siatkarze, koszykarze nie mają raczej takich problemów... Może to przez ogromną kasę, jaką dostają piłkarze? Wiadomo, że pieniądz uderza do głowy :)
OdpowiedzUsuńPrzyczyn jest pewnie wiele. Większość kopaczy jest po prostu przepłacana. Chociaż za czasów Mersona nie było aż tak ogromnych pensji jak obecnie. Piłkarze są też bardziej rozpoznawalni, ich każdy krok jest śledzony przez kibiców i fotoreporterów. Pewnie trudno im unieść taki balast psychiczny i po prostu się gubią. Wreszcie, cześć piłkarzy to po prostu kompletne matoły z ilorazem inteligencji na poziomie metalowego słupka bramki :)
Usuńniekoniecznie tylko i wyłącznie piłkarze plątają się w sexafery itp. po prostu media najbardziej nagłaśniają sprawy związane z piłkarzami, a np. w USA, gdzie zarobki np. koszykarzy w NBA są podobne do piłkarzy dzieje się bardzo podobnie w wielu przypadkach.
OdpowiedzUsuń