Pasażer czytający to prawdziwe utrapienie
"Zacznijmy od pasażera czytającego. Jest najłagodniejszym pasażerem, jakiego można sobie wyobrazić, jeśli tylko znajdzie miejsce siedzące. Zagłębiony w swoją gazetę albo książkę nie troszczy się o to, co się dzieje wokół niego i co najważniejsze, może nawet przejechać kilka przystanków więcej niż musi."
Tramwaj konny w Gdańsku, źródło: wikipedia
Tak gdańska gazeta "Danziger Volksstimme" w 1926 opisywała ówczesnych pasażerów tramwajów :) w świetle poprzedniej notki i akcji, promującej czytelnictwo wśród pasażerów komunikacji publicznej, cytat ten nabiera szczególnie humorystycznego wydźwięku.
"Gdy tylko ludzie wejdą do tramwaju, zachowują się zupełnie inaczej niż na ulicy czy w jakimś publicznym lokalu. W tramwaju po prostu są na luzie, tak jak u siebie w domu. Obojętnie gdzie by się ich nie spotkało, zachowują się taktownie wobec bliźnich i starają się nie budzić czyjegoś zgorszenia. Inaczej w tramwaju. Tu każdy jest indywidualistą. Niemniej jednak da się scharakteryzować i pogrupować tych indywidualistów.
Zacznijmy od pasażera czytającego. Jest najłagodniejszym pasażerem, jakiego można sobie wyobrazić, jeśli tylko znajdzie miejsce siedzące. Zagłębiony w swoją gazetę albo książkę nie troszczy się o to, co się dzieje wokół niego i co najważniejsze, może nawet przejechać kilka przystanków więcej niż musi. Ten rodzaj pasażerów staje się jednak katorgą dla innych pasażerów, jeśli nie znajdzie miejsca siedzącego. Wówczas pasażer czytający jak skała we wzburzonym morzu stoi na drodze współpasażerom wsiadającym i wysiadającym. Czyta i czyta, nie ustąpi ani na bok, ani do przodu, ani do tyłu, mimo grzecznej prośby skierowanej do niego. Konduktor może bezskutecznie prosić, a nawet głośno wołać: » Proszę przejść dalej «. Pasażer czytający stoi jak zamurowany i... czyta dalej."
Poza pasażerem czytającym, autor artykułu wyróżnia pasażera-melomana, pasażera spieszącego, kolekcjonera biletów (skąd my to znamy?) i... pasażera skaczącego. "Do wozu wskakuje lub z niego wyskakuje jedynie, gdy tramwaj jedzie. Trzyma się zwykle pomostów, i to jak najbliżej schodów przy drzwiach. Zabawny bywa widok, gdy pasażer skaczący, gotowy do boju, stoi na schodach, aby z jadącego tramwaju wyskoczyć, kiedy w tym samym momencie inny pasażer tego samego gatunku usiłuje wskoczyć dowozu. (...) Zdarza się, że ma pecha i jego skok kończy się lądowaniem w pozycji horyzontalnej."
Pomijając pasażera skaczącego, realia komunikacji publicznej chyba nie zmieniły się za bardzo. Cały tekst jest dostępny w trójmiejskim dodatku Gazety Wyborczej.
Brak komentarzy:
Podziel się swoją opinią