METODA JOYNESS- PRACA ZBIOROWA (2012)



Na pewno chociaż raz w życiu przeżywaliście głębokiego doła - nic nie jest tak jak być powinno, wszystko leci z rąk, włosy się nie układają i już trzeci dzień macie zatwardzenie. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, jak sobie z tym stanem poradzić. Bierzemy go zatem na przeczekanie i jak się pojawił, tak i znika w tajemniczych, owianych burą mgłą okolicznościach. A tutaj taka gratka! Przeczytam książkę - myślę sobie - dowiem się jak zapomnieć o smutku i cieszyć się życiem, otworzę poradnię psychologiczną, mój portfel będzie pęczniał, a ja będę sobie leżeć i siorbać drinki z palemką. A wyszło jak zawsze - czyli dupa blada.


Początkowo skusiła mnie okładka, pomimo, że epitetu "homo" można w moim przypadku użyć tylko w dwóch przypadkach: kiedy mówimy o "człowieku myślącym" oraz o amatorze serków homogenizowanych. Kolorowa, optymistyczna i troszkę infantylna - w połączeniu z tym, co się dzieje teraz za oknem (czyli słonkiem rozpuszczającym resztki śniegu spod którego dumnie wystawiają główki papierzaki i inne miny pochodzenia biologicznego) daje wiosenną nadzieję na lepsze. A wiadomo, czyją matką jest nadzieja...

Od razu zaznaczam, że to nie tak, że od razu spisałam książkę na straty. Naprawdę próbowałam coś z tego bełkotu wyłuskać. Ba, nawet łuskając szukałam czegoś mądrego! Cóż, widać nawet najlepszym zdarzają się porażki. ;-) Poradnik miał być głęboki i pomocny. Jednak od ludzi, którzy biorą się za pisanie poradnika (co innego beletrystyka - ta rządzi się swoimi prawami) wymagam czegoś więcej niż mądrości w stylu "bądź swoim własnym przyjacielem". Po przeczytaniu, że "zmiany są dobre, bo można się zmieniać" odkryłam tajemnicę tej książki. Po prostu co najmniej jedna z autorek musi być spokrewniona z wujkiem Coelho.

"Najlepsze" są podróże mentalne. Wyobraź sobie, że jesteś drzewem... Wyobraź sobie, że znajdujesz się w krainie, gdzie temperatura jest dla Ciebie optymalna, świeci słonko a Ty możesz bezkarnie puszczać bąki i bekać na głos. Czekolada zawsze idzie w cycki, włosy się nie rozdwajają, lakier do paznokci nie odpryskuje a faceci dorastają... Do tego wszystko napisane jest takim językiem, że zamiast przynosić przyjemność z czytania, męczy straszliwie. Ale nie to jest najgorsze, zdecydowanie! Maniera "Metody joyness" jest żywcem wyjęta z przemówień orędowników sekciarskich. Pokemony, kieszonkowe potwory, pozytywne myślenie, żel jawiący się na włosach i kolory wścieknięte - wiedzcie, że coś się dzieje...


Pamiętajcie - u ks. Natanka nabór trwa cały rok. Bez czytania.

Na koniec powiem tylko tyle: jeśli chcecie smażyć się ze mną w piekle (kocioł w kocioł) to czym prędzej do księgarń się wybierajcie. Szatanizm pełną gębą.



Podsumowanie: Szeregowy*
Oprawa graficzna: 6/6 - nadal kolorowa ;-)









Za egzemplarz recenzencki 
podziękowania dla


2 komentarze:

  1. Jak skończę ten poradnik o czasie, to pożyczę Joyness ;) ja wierzę w pozytywne myślenie i kieszonkowe potwory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świat w którym faceci dorastają...? Nieeeeeeeeee!

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.