POKOLENIE IKEA - PIOTR C.



Codzienne, poranne wstawanie do pracy, rozwój i wspinanie się po szczeblach kariery. Rozbuchane życie towarzyskie, bez ograniczeń i zobowiązań, własne mieszkanie, schludne mebelki, ewentualnie pies, kot albo rybki. Tak właśnie wyobrażamy sobie nasze dorosłe życie. Przecież nie po to harujemy jak woły w szkole, a potem jakimś cudem kończymy studia (droga przez mękę...), żeby nic z tego nie mieć. No i co? Kolejny raz życie pokazuje nam wielkiego, zakrzywionego fakena.



"Pokolenie Ikea" to książkowy hit ostatnich dni w moim biurze. Wszyscy się zaczytywali, zaśmiewali i wymieniali porozumiewawcze spojrzenia. Zachowałam się jak pełnokrwista baba - nie wytrzymałam i z ciekawości po nią sięgnęłam. Nie wiem, czy jestem za młoda, czy "ten typ tak ma", ale nic odkrywczego ani super śmiesznego tu nie znalazłam. Naprawdę jestem tak zepsuta, czy za dużo się naczytałam Kominka?

Poruszane tematy faktycznie przypominają czasami Kominka, jednak Piotr C. nie dorasta mu do pięt, jeśli chodzi o swobodę wypowiedzi. Czyta się szybko, to prawda, ale z bólem, a miejscami nawet zażenowaniem - co nie zdarza mi się zbyt często. Ludzie przedstawieni jak bydło, bez własnego rozumu, dla których nie ważne gdzie, nie ważne z kim i jak. Faceci myślą małymi główkami, a babeczki cierpią na permanentną wściekliznę macicy. Jedni na drugich rzucają się jak dziki na żołędzie. Fabuła żywcem zerżnięta z The Sims. I to właściwie na tyle.

Przyznaję - kilka razy się zaśmiałam - nie ma to jak kawał porządnej opowieści o sraniu w gacie. Na szczęście nauczyłam się też kilku nowych pojęć:

  • Pokolenie słoikowców - osoby, które niby utrzymują się same, ale nadal przywożą jedzenie z domu od mamusi. W słoikach, szczelnie zawekowane, żeby na dłużej starczyło. Tak, to o mnie.
  • Pokolenie Ikea - ludzie, których stać na kredyt mieszkaniowy, ale nie stać ich już na urządzenie tego mieszkania. To też o mnie. A raczej o mojej przyszłości.
Jeśli lubicie czytać w kibelku albo nie możecie się skupić nad czymś ambitniejszym, kiedy babcia tramwajowa wisi nad Wami sapiąc i postękując, wprawiając Was w przerażenie (słyszałam w TV, że nigdy nie wiadomo, czy w swoim wózku bojowym ma zakupy czy trotyl) i nie ma bata, żebyście przeczytali coś mądrego - spokojnie możecie sięgnąć po tę książkę. No i nie kupujcie jej - lepiej tę kasę odłożyć na meble z Ikei. Albo na piwo.



Podsumowanie: Kapral **
Oprawa graficzna: 3/6 - mnie nie rusza, ale goła baba na okładce 
przyciągnęła uwagę małego chłopca w tramwaju.

3 komentarze:

  1. Hmmmm, a właśnie wczoraj kupiłam kolejne dwa regały na książki w IKEA do mojego wynajmowanego mieszkania...

    może to książka dla mnie?

    zapraszam na mój blog

    Anna M.
    annamatysiak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Great post. I was checking constantly this weblog and I'm inspired! Very helpful information specifically the last section :) I take care of such info a lot. I was seeking this certain information for a long time. Thank you and best of luck.

    Look at my homepage - tusze

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli jednak jakimś cudem ta książka przypadła komuś do gustu - zapraszam do lektury mojej "zepsutej" książki - pseudo poradnika "Szkoła przetrwania dla mam, żon i singielek" - ciekawe, czy dużo osób zrozumie przesłanie ;))

    Oczywiście zapraszam także na mój blog w google :)
    zuzafrynuk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.