SPRYCIARZ Z LONDYNU (2012) - TERRY PRACHETT

wyd. Poznań 2013

O Prachecie słyszałam wiele. Niektóre z tych historii spokojnie można ochrzcić mianem legendy, co prawda niejasnej i pokrętnej, jednak legenda to legenda. Kupiłam kiedyś "Prachetta" bratu. Chyba będę musiała się do niego uśmiechnąć i złożyć podanie o pożyczkę. "Spryciarz z Londynu" to naprawdę szczwany lisek - uzależnia, zanim zdążysz powiedzieć"kiełbasa".

Czynnik uzależniający numer jeden: pomysł. Bardzo przypadł mi do gustu, może dlatego, że jestem świeżo po lekturze"Pachnidła" - słuszna część akcji "Spryciarza" rozgrywa się w wonnych londyńskich kanałach, gdzie króluje Dodger - król zbieraczy. Ci to mają życie... Chodzą sobie  po kanałach i znajdują to, co inni zgubili - monety, biżuterię i całe mnóstwo innych skarbów. W sumie zawód zbieracza jest całkiem fajny - poza nieprzyjemną wonią (a do tego, jak wiadomo, można przywyknąć) i przykrymi niespodziankami czekających na tych, którzy przez nieuwagę mają (nie)przyjemność oglądać konie od spodu. A chyba każdy wie, co robią konie podczas postoju...? Zaryzykuję stwierdzenie, że wolę jednak wąchać od spodu kwiatki niż zadek jakiejś szkapy... Ale dość narzekania! Witajcie w świecie Dodgera - spryciarza z Londynu.

Czynnik uzależniający numer dwa: język. Genialny, dowcipny, łatwy w odbiorze, lecz nie infantylny. Jednym słowem, to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Przyznam, że bałam się trochę tego humoru i chyba dlatego zwlekałam z rozpoczęciem przygody z tym autorem. Ktoś mi kiedyś powiedział, że Prachett to taki Monty Python papieru. A ja nienawidzę Monty Pythona! Na szczęście okazało się to nieprawdą, a żarty serwowane w "Spryciarzu z Londynu" nie tylko trzymają poziom, ale i podnoszą poprzeczkę. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie - zarówno amatorzy bezpośredniości jak i fanatycy skrzętnie ukrytego dowcipu. Siebie umieściłabym pośrodku.

"- Sal, jak zrozumiałem z opowieści Karola, to ten dżentelmen wyznania mojżeszowego, z którym dzielisz mieszkanie?
- Nie wiem, co mu wyznał Mojżesz, ale mam wrażenie, że Sal jest Żydem."

Zaletą narracji jest również to, że w zasadzie banalna historia stała się czymś więcej. Okazuje się, że z Pratchetta taki Kolumb jak trąba z pewnej koziej części ciała - nie ma tu niczego odkrywczego. A jednak wciąga. Ba, da się nawet z niej czegoś dowiedzieć! "Spryciarz z Londynu" to barwnie przedstawiony obraz londyńskiej biedoty z czasów, gdzie na ulicach zamiast Daewoo Tico śmigały dorożki. Pojawiają się również postacie historyczne, takie jak Robert Peel czy Karol Dickens. Mówię Wam - palce lizać! Uprzednio dokładnie je wyszorowawszy po wizycie w kanałach, ma się rozumieć.

Antidotum: obwoluta. Nie toleruję obwolut. Denerwują mnie, zaginają się i przeszkadzają podczas czytania. Kiedy na okładce jest ta sama grafika - przeżyję. Gorzej, gdy pod spodem jest wielkie, szaro-bure nic. Na szczęście "Spryciarz" należy do pierwszej kategorii. Jednak poza standardowymi "wkurzajkami" jest tu jeszcze jedna dość istotna wada. Otóż wszystkie literki na obwolucie są pięknie pozłacane. Po tygodniu wożenia książki w torebce i ciągłego macania złoto się starło. Zostało puste miejsce, a litery na okładce pod obwoluta już nie są "złote". Takim oto sposobem książka czytana raz, z oryginalną obwolutą, która ma podobno chronić ją przed zniszczeniem, wygląda jak kupiona w antykwariacie. Nie umniejszając moim ukochanym jaskiniom rozkoszy, ma się rozumieć.

Podsumowując, książka na pewno warta jest uwagi, można ją polecić znajomym, a nawet przeczytać drugi raz. Cieszę się, że to od niej zaczynam przygodę w Prachettem, o którym tak wiele słyszałam. Myślę, że jestem dobrym materiałem na nową fankę. Terry, nie spieprz tego.

Podsumowanie: Pułkownik ***** 
Oprawa graficzna: 3/6 - ja lubię złoto....

 




Za egzemplarz recenzyjny dziękujemy





6 komentarzy:

  1. O Pratchett'cie już nie raz słyszałem wielee dobrego. Aż wstyd się przyznać, ale jeszcze żadnej jego książki nie przeczytałem. Myślę, że ta będzie pierwsza... : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ja również wcześniej go nie znałam (nie licząc zasłyszanych opinii) - żaden wstyd! Na pewno sięgnę jeszcze po jakaś jego ksiażkę, zeby wyrobić sobie własne zdanie na temat jego twórczości. Ale warto rozpocząc przygodę tak jak ja - od "Spryciarza" :)

      Usuń
  2. Ja od dawna mam jedną książkę autora zakupioną ponad pół roku temu. Czas się przekonać, czy jest tak dobry jak piszą inni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wiele książek, które czekaja na połce. A do Prachetta na pewno wrócę - ot, chociażby żeby przekonac się, czy faktycznie jest taki dobry jak mówią, czy tylko "Spryciarz" mi się spodobał. A nie lubię wyrabiać sobie opinii na temat danego autora po przeczytaniu tylko jednej książki. W każdym razie "Spryciarz" bardzo mi sie podobał - potrzebowałam jakiejś zabawnej historii i ta książka zaspokoiła moje potrzeby. Na jakiś czas ;)

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o Świat Dysku, to moim zdaniem poziom rośnie wraz z kolejnymi tomami, ale nie można zacząć od ostatniego, bo trzeba zachować chronologię uniwersum ;) Pratchett stworzył minicykle wewnątrz tego świata i niektóre mogą bardziej przypaść do gustu, inne mogą wydawać się słabe - zależy od osobistych preferencji. Warto też wcześniej przeczytać jego książkę "Dysk", gdzie narodził się pomysł tego świata, choć sama historia jest w klimatach hard S-F :D

      Usuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.