POD MOCNYM ANIOŁEM - JERZY PILCH (2000)

wyd. Warszawa 2012


 Nie mam pomysłu na wstęp. Naprawdę.
 
Tematyki chyba przybliżać nie trzeba. O filmie każdy słyszał, bo był czas, że Smarzowski i Więckiewicz śpiewali na dwa głosy kiedy otwierałam lodówkę. Mimo to bardzo chciałam przeczytać książkę zanim obejrzę film. Pierwsze za mną, chyba przyszedł czas na kino? :)
O, chyba właśnie niechcący napisałam wstęp :) Niezbadane są wyroki Klawiatury.
Lubię tego typu książki. Pomimo podobnej tematyki każda jest inna i w rzeczywistości każda niesie inną historię. Tak jak w życiu, chciałoby się rzec filozoficznie. Czym ta książka różni się od pozostałych pijackich historii? Pierwszym, co rzuca się w oczy jest oryginalna narracja. Chyba odkryłam sposób na zrozumienie Gustawa z "Dziadów". Trzeba się porządnie narąbać.

"Pod mocnym aniołem" to nie jest opowieść o zwykłym człowieku. To niewiarygodne, jak rozwinięty i bogaty słownik posiada główny bohater. Potrafi opisać swoje fantasmagoryczne, pijackie wizje tak, że mu zazdroszczę. To jest pijactwo z wyższej półki. Pokazujące świat w krzywym zwierciadle, żonglujące językiem z wprawą najbardziej elokwentnego klowna, jakiego potraficie sobie wyobrazić. Jest tylko jeden mały haczyk - ten klown to Pennywise. Oczywiście nie obyło się bez przedstawienia kolegów głównego bohatera. Każdy sięgnął dna, ale żadnemu nie udało się od niego odbić. Szczerze powiedziawszy, żaden z nich nie miał na to ochoty.

UWAGA SPOILER!
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to odrobinę "hollywoodzkie" zakończenie. W moich ustach ten przymiotnik wcale nie jest komplementem. Nie lubię takich zakończeń. I nie chodzi o to, że każdy zapijaczony, odczłowieczony osobnik powinien zostać pochłonięty przez ruchome piaski własnego uzależnienia i na zawsze pogrzebany w mule swojego własnego, prywatnego dna.. Ja po prostu nie wierzę w zmianę dla kogoś. Nie ma czegoś takiego jak zmiana z miłości. Owszem, ludzie się zmieniają, ale zawsze dla siebie. Nawet, jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Złodziej nie przestanie kraść z miłości. Alkoholik nie przestanie pić, a ćpun brać, bo właśnie się zakochał. Zmieni się, kiedy zrozumie pewne rzeczy i zapragnie, żeby JEGO życie wyglądało inaczej. Dlatego zakończenie tej książki nie do końca do mnie trafia.

"Pod mocnym aniołem" to moje pierwsze spotkanie z Pilchem. Na pewno nie ostatnie, chciałabym przekonać się, czy tego typu narracja to jego znak szczególnym czy tylko zabieg dobrany specjalnie na potrzeby tej konkretnej książki. Mam nadzieję na to pierwsze, bo trafia do mnie w stu procentach. No i wypiliśmy z panem Pilchem po kielichu. To zawsze cementuje znajomość.



Podsumowanie: Pułkownik*****
Oprawa graficzna: 8/10 Za filmowymi okładkami 
nie przepadam, ale ta daje radę.








Za egzemplarz recenzyjny dziękuję wydawnictwu



6 komentarzy:

  1. Bardzo jestem ciekawa tej książki. Zwłaszcza że tym razem odeszłam od zasady "najpierw książka" i już widziałam film. Smarzowski mnie tym razem co najwyżej skrajnie obrzydził i film mi się wyjątkowo nie podobał, ale paradoksalnie mam wrażenie, że wersja książkowa będzie znacznie ciekawsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja filmu jeszcze nie oglądałam, ale wiem, że zakończenie było inne niż w książce. Moim zdaniem lepsze. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła porównać całość.

      Usuń
  2. Czytałam tę książkę jakieś 8-10 lat temu, ale dobrze mi została w pamięci. I nie wiem, czy chcę oglądać film. Bo sama historia w sobie nie jest ani oryginalna, ani arcyciekawa. To język Pilcha czyni tę książkę dobrą. Pilch jest mistrzem słowa, obecnie chyba nie ma takiego drugiego w naszym pięknym kraju. Swojego czasu uwielbiałam jego felietony w "Polityce", właściwie tylko dla tych felietonów kupowałam to czasopismo. Niepowtarzalne poczucie humoru. Pilch nawet jakby pisał o gównie, to pisałby tak ładnie, że byśmy się zachwycali gównem. Polecam też zbiór opowiadań "Moje pierwsze samobójstwo".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przeczytam opowiadania.Dziękuję za polecenie - już sprawdzam, czy są w bibliotece :) I zgadzam się z Tobą w 100% - historia nie jest oryginalna, ale magia słowa naprawdę rzuca urok na czytelnika. Chyba faktycznie Plich jest jednym z niewielu ludzi, którzy jednak potrafią ukręcić z gówna bicz. :)

      Usuń
  3. Dziękuję, zawsze bardzo mnie cieszą takie komentarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam tę książkę i nijak nie mogę nawet jej ocenić, nie wspominając nawet o napisaniu recenzji. Tekst jest tak specyficzny, że balansuje na granicy genialności i kiczu, choć w sumie brzmi naturalnie i płynnie. Coś jest z tym Gustawem z "Dziadów", może pora spróbować po latach? ;) W każdym razie jeśli kiedyś jeszcze do tekstów Pilcha wrócę, to z tego samego powodu, co Ty - żeby sprawdzić, jak to jest z tym stylem.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.