KSIĘGI JAKUBOWE - Olga Tokarczuk (2014)

wyd. Wydawnictwo Literackie


Pisanie o tej książce jest trochę jak jej czytanie. Długie, bolesne i pełne radości. Olga Tokarczuk zawiniła. I to zawiniła bardzo poważnie. To przez nią bolały mnie ręce. To przez nią bolały mnie plecy tak, że musiałam zmienić torebkę na plecak. To ona ukradła mi dobre dwa miesiące życia i to ona sprawiła, że ludzie na przystanku autobusowym patrzyli na mnie jak na dziwoląga. 

Ciężko nie przygladać się niewysokiej dziewczynie, która o szóstej rano każdego dnia walczy z ciężkim tomiszczem, które ledwo utrzymuje w dłoniach. Zacięcie na jej twarzy mówi albo otym, że ksiażka jest naprawdę wciągająca, albo o tym, że wymaga prawdziwego skupienia. Albo o obu tych rzeczach na raz.

Nie będę się zbytnio zagłębiać w fabułę z prostego powodu. Książka jest tak rozbudowana, że aby opisać dokładnie o czym opowiada, musiałabym napisać ze dwie recenzje. Ograniczę sie zatem do tego, że jest to historia Jakuba Franka, uważanego za żydowskiego Mesjasza, który latami wędruje po świecie, próbując zjednoczyć trzy religie: katolicyzm, judaizm i islam w jedną prawdziwą religię, w rzeczywistości jednak budując własną. W Internecie jest masa informacji na temat frankizmu i jego historii, wiec nie będę Was nimi zanudzać. Powiem tylko tyle, że warto troszkę poszperać, bo jest to cześć historii Polski.

Przede wszystkim należy docenić wysiłek i zaangażowanie, jaki autorka włożyła w tę ksiażkę. Pracowała nad nią aż sześć lat, i to widać. Jest tu chyba milion odniesień, metafor, nawiązań do innych religii, kultur, książek, które Tokarczuk przeczytała, przygotowując materiał. Uważam, że ta książka jest tysiąc razy lepsza niż nieszczęsne "Szatańskie wersety", pomimo, że w obu przydakach człowiek czuje się jak co najwyżej ćwierćinteligent. Ogrom informacji zaskakuje i zasypuje czytelnika, ale nie przytłacza. Zmusza do myślenia - stąd wieczne skupienie na mojej twarzy.

Narracja jest bardzo ciekawa, bo perspektywy zmieniają się raz za razem, tak samo jak i sam narrator. Raz jest pośród żywych, raz jest wszechwiedzący, za chwilę zaś jest kimś, kto nie umarł do końca. Genialny zabieg, dodający dynamiki, którą bardzo łatwo zgubić gdzieś po drodze, jeśli decydujemy się na opowieść religijną. Szczególnie, jeśli liczy sobie ona niemal 1000 stron.

Bardzo podobał mi się pewien zabieg graficzny. Nie wiem, czy to był pomysł wydawnictwa czy autorki, ale jak dla mnie  - strzał w dziesiątkę. Na końcu każdej przewracanej strony znajdowało się pierwsze słowo (lub krótka fraza), rozpoczynająca kolejną stronę. Na odwrocie natomiast, w lewym górnym rogu można było zobaczyć ostatnie słowo ze strony poprzedniej. Genialne w swej prostocie. Kolejny raz dodaje dynamiki i naprawdę usprawnia czytanie, szczególnie to słówko z kolejnej strony. Idzie się jak burza. Rodzaj czcionki też był fajny.

Dziwna i ciekawa jednocześnie była numeracja stron. Malejąca, a nie jak zazwyczaj - rosnąca. Myślę, że można to traktować dwojako: jako dowód, że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia , lub jako metaforę drogi przebytej przez Jakuba - im blizej końca, tym mniejsza cyferka.

Przeczytajcie! Chociażby po to, żeby wiedzieć, skąd to całe zamieszanie wokół niej.


Podsumowanie: Generał******
Oprawa graficzna: 10/10: fajna okładka
 i ciekawe ilustracje w środku.

1 komentarz:

  1. Przeczytam, mam na półce, wezmę do ręki :) Już długo czeka.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.