MACKI (1986) - HARRY ADAM KNIGHT
wyd. Phantom press
Podróż do wnętrza ziemi to jedno z tych dziecięcych marzeń, które nigdy się nie spełnią. Tak, jak te o pracy którą kochasz lub słodkim piesku, który nie sika po kątach. Z wypiekami na twarzy pochłaniasz podziemny świat wykreowany przez Verne. Ogromne rośliny, rajski klimat i prehistoryczne stwory. Ale przychodzi czas, kiedy analizujesz swoje pragnienia sprzed lat. Spoglądając na nie chłodniejszym okiem widzisz, że miały wiele wad: nauczyciele zarabiają grosze, sklepowa użera się z pijakami, a policjanta nikt nie lubi. A czy zastanawiałeś się kiedyś, co przemilczał Verne? Dzięki "Mackom" będziesz lepszy od Chucka Norrisa. Nie zejdziesz do wnętrza ziemi. To wnętrze ziemi przyjdzie do ciebie.
Horrory klasy B to stały element mojego życia. Już jako dziecko w wieku przedszkolnym oglądałam namiętnie wszystkie, które puszczali na Jedynce. Później sięgnęłam po książki. Teraz je zbieram, traktując jako inwestycję w przyszłość mojej rodziny. Będę je kiedyś czytać dzieciom do snu. Cóż, nie oczekuje się od kogoś, kto w wieku lat pięciu znał na pamięć "Wejście smoka", żeby miał w domu wszystkie sezony "Troskliwych misiów"... Mózg mam zatruty i w stanie rozkładu. I właśnie dlatego nie mogłam się oprzeć, kiedy na sklepowej półce zobaczyłam "Macki".
Poszukiwacze krwi i flaków mogą być zawiedzeni, szczególnie, jeśli lektura "Ślimaków" już dawno za nimi. Ale grzecznie też nie jest - Knight wymyślił bardzo ciekawy sposób uśmiercania. Przypominało mi to trochę żerowanie pająków - wypijasz środek, zostawiając skorupkę. Oczywiście rozsypanie w drobny mak teściowej lub osiedlowej plotkary może być przyjemne. Jednak kiedy sekundę po usłyszeniu donośnego chrupnięcia odkrywasz, że właśnie STŁUKŁEŚ psa śpiącego na środku dywanu i właśnie stoisz W NIM, zabawa przestaje być śmieszna. Oj tak, to będzie jeden z moich ulubionych motywów...
"Macki" czyta się od razu od deski do deski - Knight ma lekkie pióro, postacie oczywiście są sztampowe i przewidywalne, ale nie infantylne i irytujące - a to duży sukces. Trup ściele się gęsto, ale spokojnie można sobie coś przegryźć w czasie lektury - tutaj obrzydliwość jest tylko członkiem chóru. Pierwsze skrzypce gra wartka akcja. W swojej kategorii "Macki" to prawdziwy majstersztyk. Tak pod względem pomysłu, jak i realizacji. Aż dziwne, że nie udało mi się namierzyć filmu...
Poszukiwacze krwi i flaków mogą być zawiedzeni, szczególnie, jeśli lektura "Ślimaków" już dawno za nimi. Ale grzecznie też nie jest - Knight wymyślił bardzo ciekawy sposób uśmiercania. Przypominało mi to trochę żerowanie pająków - wypijasz środek, zostawiając skorupkę. Oczywiście rozsypanie w drobny mak teściowej lub osiedlowej plotkary może być przyjemne. Jednak kiedy sekundę po usłyszeniu donośnego chrupnięcia odkrywasz, że właśnie STŁUKŁEŚ psa śpiącego na środku dywanu i właśnie stoisz W NIM, zabawa przestaje być śmieszna. Oj tak, to będzie jeden z moich ulubionych motywów...
"Macki" czyta się od razu od deski do deski - Knight ma lekkie pióro, postacie oczywiście są sztampowe i przewidywalne, ale nie infantylne i irytujące - a to duży sukces. Trup ściele się gęsto, ale spokojnie można sobie coś przegryźć w czasie lektury - tutaj obrzydliwość jest tylko członkiem chóru. Pierwsze skrzypce gra wartka akcja. W swojej kategorii "Macki" to prawdziwy majstersztyk. Tak pod względem pomysłu, jak i realizacji. Aż dziwne, że nie udało mi się namierzyć filmu...
Podsumowanie: Generał******
Oprawa graficzna: 7/10; Zbyt duży freestyle ilustratora
Sądzę, że warto się zapoznać : )
OdpowiedzUsuń