NIEBIAŃSKA PLAŻA (1996) - ALEX GARLAND


Monotonne uderzenia wioseł nagle cichną. Wszystko zastyga w niemym zachwycie. Jak okiem sięgnąć rozciąga się lustrzana tafla lazurowej wody. Promienie słońca ozłacają rysującą się na horyzoncie samotną wyspę. Raj na ziemi.

Któż nie widział "Niebiańskiej plaży"? I nie mam na myśli tylko filmu z boskim Leo. Chyba każdy podróżował tam w swoich snach. Jako dziecko uwielbiałam historie o bezludnej wyspie, o odkrywaniu nieodkrytego, o życiu w zgodzie z samym sobą i w zgodzie z naturą. Tutaj każdy jest sobie sterem i okrętem. "Niebiańską plażę" po prostu musiałam przeczytać. Nie zawiodłam się - znalazłam tu wszystko, czego szukałam. Rajski klimat, cudowna flora i fauna, leniwie płynący czas i pozostawienie wszystkiego poza sobą oraz...szczypta niepokoju. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, zatem każda sielanka jest z automatu skazana na (bolesną) śmierć. Tak też jest i tym razem.

Wyspa, na którą trafiają książkowi bohaterowie bynajmniej nie jest bezludna. Żyje tam grupa ludzi z różnych zakątków świata. Jedyny warunek, który muszą spełnić, aby ta chwila mogła trwać, to : NO MORE PEOPLE. Niezbyt wygórowana cena za spełnione marzenia i święty spokój, zatem nietrudno się domyślić, że tajemnica o położeniu plaży jest skrzętnie skrywana. Ten motyw przypominał mi nieco "Sklepik z marzeniami" S. Kinga - zrobimy dosłownie wszystko, aby nie stracić naszego skarbu...




Jedna z moich ulubionych scen z filmu (a jest ich jak na lekarstwo)

Ludzie to zwierzęta proste jak konstrukcja cepa. Widać to dopiero po obraniu tej smrodliwej cebuli ze wszystkich wygód oraz  z tego, co "wypada", "trzeba" i "nie wolno". Człowieka bardzo łatwo odczłowieczyć i to jest bardziej przerażające niż duchy, strzygi i polskie emerytury.Wyzucie z empatii, tropikalne pranie mózgu i skrajny egoizm schowany pod pozorną otwartością i przyjaźnią. Chyba jednak wolę zakłamany cywilizacyjny syf. Przynajmniej z góry wiadomo, że trzeba mieć się na baczności. Złota zasada matematyki brzmi: umiesz liczyć, licz na siebie. Sprawdza się zawsze i wszędzie.

Wspomniałam na początku o filmie pod tym samym tytułem. Po przeczytaniu książki postanowiłam go sobie odświeżyć. Nie próbujcie tego w domu! Grozi zawałem lub skokami ciśnienia.Główny motyw zachowano, ale wyrzucono wszystko, co było fajne. W to miejsce włożono to, czego nie było - z marnym skutkiem. Z pysznej chrupiącej bułeczki przyprawionej na ostro zrobili wielkiego, tłustego pączka polanego lukrem. Ale dla tylu pięknych, męskich klat w jednym miejscu warto było się przemęczyć ;-)

"Niebiańską plażę" czyta się świetnie, szczególnie na urlopie, wygrzewając się w słoneczku. Przystępny język, ciekawe postaci, niebanalna (wbrew pozorom) tematyka. Zdecydowanie polecam książkę i odradzam film. No chyba, że pragniesz jedynie doznań estetycznych.


Podsumowanie: Pułkownik*****
Oprawa graficzna: 5/10 - nie widać gołej klaty








A na koniec zwiastun filmowy: bo jest na czym zawiesić oko :)


5 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się, że będzie to doba książka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć książka jest świetna, to ja będę bronić filmu. Wszyscy krytykują - a ja bym bardzo chciała usłyszeć jakieś KONKRETNE zarzuty, bo dotąd takowych nie spotkałam, a jedynie ogólnikowe stwierdzenia. Co takiego fajnego jest w książce, co wyrzucono w filmie, a co włożono, z marnym skutkiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Wilczex] Proszę bardzo, o to konkrety: przede wszystkim wywalili jedną z głównych postaci, niejakiego JEDA. To z nim Richard siedział w lesie, to z nim wybrał się po ryż. To była jedna z najważniejszych postaci w społecznościm, nie wiem jak mogli go wywalić. A co dołożyli: oczywiście nikomu niepotrzebne wątki miłosne i sceny łóżkowe, których w książce nie było. Oczywiscie Richardowi bardzo podobała sie Francuzeczka, ale na tym się skończyło - a film oczywiście musieli okrasic lukrem i spoconymi cyckami. ;)

      Usuń
    2. przeciez Jed to byla kobieta, ktora byla w filmie. To ta jedna z zalozycieli tego miejsca

      Usuń
  3. Film widziałam, ale tak dawno temu, że nie do końca go pamiętam. Co swoją drogą świadczy o nim. Przypomniało mi się, że miałam także przy okazji książkę przeczytać :) Książka "Sklepik z marzeniami", o której wspominasz bardzo mi się podobała i jeżeli z tym Ci się kojarzy, to chyba dobrze :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.