O drzazdze pod paznokciem i wrzodzie na dupie.

Dziś będzie trochę  inaczej. Z większą dozą dziegciu, a ledwie dostrzegalną nutą słodzika. Zacznę od odkrywczego zdania, myśli na którą na pewno byście nie wpadli, gdybym jej nie powiedziała na głos: uwielbiam książki. Kocham czytać i uwielbiam rozmawiać o przeczytanych pozycjach. Słuchanie o nieznanych również daje mi niemało przyjemności i sprawia, że moje notatki w telefonie zajmują całe wolne miejsce. Od wielu lat badania niezmiennie pokazują jak ubogi jest stan czytelnictwa w naszym kochanym kraju. Wiele osób załamuje ręce. A ja? Ja coraz częściej zastanawiam się, czy to nie lepiej.

Zdaję sobie sprawę, że połowa osób, która zaczęła czytać ten tekst właśnie pobiegła zbierać chrust na stos dla mnie. Ewentualnie na poszukiwania suchej wierzby na której wesoło dyndająca szubienica będzie ładnie się prezentować. W sam raz na Instagram. Tak, to jest właśnie ten moment, kiedy poziom żółci przerwał moje wały przeciwpowodziowe.

Pisząc recenzje zawsze staram się zapoznać z przynajmniej kilkoma innymi opiniami na temat danej książki. Niejednokrotnie zdarzyło się tak, że czyjaś opinia otworzyła mi oczy na aspekt, którego wcześniej nie dostrzegałam. Nawet, jeśli nie zawsze się z nim zgadzam. Niestety prawda jest taka, że większość opinii działa na mnie jak płachta na byka. Nie dlatego, że się  z nimi nie zgadzam. Nie chodzi o to, żeby ktoś myślał tak jak ja, ale o to, żeby myślał w ogóle.

Mam wrażenie, że czytelnictwo stało się swego rodzaju towarem którym można zaszpanować. Te wszystkie przypinki mówiące "Czytam", "Bibliofil" są dla mnie tym samym co kubki termiczne ostentacyjnie wnoszone do tramwajów w zimowy poranek czy też kawa ze Starbunia. Dla mnie czytanie jest tak naturalne jak oddychanie, czytam odkąd pamiętam i nigdy nie widziałam powodów, żeby się z tym obnosić. Jaki jest sens? Że niby należę do elity? Tych marnych kilku procent, którzy choć raz do roku mają w ręku coś więcej niż tylko darmowe gazety rozdawane na przystankach tramwajowych? Moje pytanie brzmi: ile z tych osób czyta naprawdę?

Czytanie przybrało formę swoistych igrzysk. Zawodów na to, kto więcej i szybciej. Wystarczy wejść na jakikolwiek portal czytelniczy i odwiedzić kilka profili, aby zobaczyć, że zatrważająca większość recenzji jest bardzo płytka, napisana tak, jak przebiegało samo czytanie: na wyścigi i po łebkach. Połowa opinii to opis fabuły i bohaterów. Po co? Żeby udowodnić, że się książkę faktycznie przeczytało? Recenzja powinna być napisana dla samego autora, a nie do zbioru streszczeń dla szkół. Owszem, mi również zdarza się napisać co nieco na temat treści, bo czasem inaczej się nie da. Czasem pozwala to na artykulację własnych przemyśleń. Słowem kluczem w tym przypadku jest słowo "czasem". Zdarza się również, że recenzja jest krótka pomimo, że tekst o którym piszemy jest niezwykle głęboki. No właśnie. Czasem jest tak głęboki, że pisanie banałów na jego temat jest po prostu profanacją. Niektóre teksty trzeba po prostu przeczytać. 

Kiedy czytam takie płytkie opinie o książkach które znam i wiem, że niosą za sobą coś więcej niż tylko treść, nóż mi się w kieszeni otwiera. Weźmy na przykład "Spóźnionych kochanków" Whartona. Niemal wszędzie przeczytamy, że miłość jest tym o czym naprawdę jest ta książka. Moja odpowiedź brzmi: "A gówno!" Miłość jest tylko i wyłącznie bazą, liną na którą nawijane są kolejne wątki. Niektóre są schowane głębiej, inne widać gołym okiem. Nie rozumiem, dlaczego osoby, które uważają siebie za oczytane i kochające literaturę nie chcą kopać głębiej. To prawda, będzie mniej czasu na kolejną książkę, kolejną publikację, kolejne pokazanie się klaszczącej gawiedzi. Ale czy to był powód, dla którego ściągnęliśmy książkę z półki? A może właśnie to, że niektórzy uważają siebie za oczytanych jest gwoździem do trumny? Czy brak nam pokory i obiektywnego spojrzenia na samych siebie?

Zanim podniesiecie pochodnie i ku ogólnej uciesze wywieziecie mnie na gnoju chciałabym zaznaczyć, że nie uważam siebie za osobę oczytaną. Zbyt wiele książek jeszcze przede mną, ciągle brakuje mi czasu na czytanie tak głębokie na jakie zasługuje dana książka. Często czuję się głupia, niedouczona i wiem, że muszę do niektórych książek wrócić, bo nie wszystko zrozumiałam. Bo zamiast sporego kawałka tortu zjadłam tylko okruszki. Moim recenzjom daleko do ideału. Zwykle odczuwam lekki wstyd przy ich publikacji. Moje słownictwo pozostawia wiele do życzenia. Ale nie udaję kogoś, kim nie jestem. Nie bywam tam gdzie wypada, nie noszę kretyńskich przypinek i zdarza się, że czytam jedną książkę przez pół roku.

Nie oceniam osób, jedynie ich zachowanie, które nie czyni ich gorszymi. Sprawia natomiast, że są strasznie denerwujący. Jeśli miałabym czytać nie czytając wolałabym należeć do większości Polaków i nie robić tego wcale.



13 komentarzy:

  1. Co na mnie działa jak płachta na byka? Tekst: interesują mnie tylko emocje kogoś, kto przeczytał daną książkę. No przepraszam bardzo, ale mam gdzieś czyjeś emocje - mi zależy na dobrze uargumentowanej opinii, a nie na melodramatyzmach w recenzji. Czasami też piszę: coś mnie wzruszyło, coś przestraszyło, coś zdenerwowało - ale ludzie, nie rozumiem, jak można się tylko na tym opierać.

    Odnośnie Twojego trzeciego akapitu: kończę teraz czytać książkę "Surogat" i znalazłam w sieci jedną jej "recenzję". Co ja w niej widzę? Kafkę, mitologię, aluzje do wiary chrześcijańskiej, może nawet elementy dyktatury i systemu rodem z PRL-u, ciekawą formę...Co widzi tamta osoba? Krytykę służby społecznej. Też nie uważam się za osobę, która pozjadała wszystkie rozumy i zna nie wiadomo ile książek, bo tak nie jest - ale to są elementarne rzeczy.

    Mi się podobają książkowe gadżety. Podobają mi się torby i kubki. Czego nie znoszę? Wywyższania się czytaniem. Co mnie zmroziło - ktoś kiedyś napisał na LC, że gdyby miał się umówić z osobą czytającą a nieczytającą, nie zastanawiałby się ani chwili. A czemu? Ta nie czytająca powieści jest od razu głupsza? Mniej warta? Mniej inteligenta? Nie można robić z nieczytających idiotów. Osoba czytająca może być równie dobrze takim idiotą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoją opinią. Co do znalezionej przez Ciebie recenzji: to jest właśnie to, o czym próbowałam napisać. Ludzie przekręcają strony, ale nie chcą czytać tak na prawdę, wyciągać z lektury tyle, ile się da. A nie oszukujmy się - nie każda książka oferuje to samo i tyle samo.

      Gadżety same w sobie są faktyczne ładne. Ale chyba przez ten cały szpan, czy jak to nazywasz wywyższanie się zczytaniem, które niejednokrotnie wiąże się z gadżetami, kojarzą mi się negatywnie. A szkoda.

      Oczywiście nie można oceniać ludzi po tym ile i czy w ogóle czytają. Owszem, odpada jednen temat do romowy ale chyba nikt nie chce być tak ograniczony, że nie potrafi romawiać o niczym innym niż książki? Mam wielu nieczytających znajomych i wcale nie uważam, że sąprzez to gorszymi ludźmi. Tak samo jak osoby z dyplomem wyższej uczelni nie są z automatu więcej warte niż te po zawodówce. Wartość człowieka określana jest przez zupełnie inne czynniki. Ale to już temat na oddzileny post ;)

      Usuń
    2. "nie chcą czytać tak na prawdę, wyciągać z lektury tyle, ile się da" - ach, raz po raz pojawia się ktoś, kto uważa, że ludzie czytają albo nie to, co powinni, albo nie tak, jak powinni. Czy nie mogą po prostu czytać tak, jak lubią? Nawet jeśli komuś wydaje się to płytkie i powierzchowne - w końcu czytanie to nie wyścigi, czyż nie? Nie każdy ma potrzebę odczytywania każdego tekstu na dziesięciu poziomach znaczeń i, należałoby zaznaczyć, nie każdy czytelnik ma też predyspozycje do takiej interpretacji i postrzegania. Piszesz o "Spóźnionych kochankach": "Miłość jest tylko i wyłącznie bazą, liną na którą nawijane są kolejne wątki. Niektóre są schowane głębiej, inne widać gołym okiem.", a ja mam ochotę powiedzieć "A gówno!" - może ta książka jest po prostu o miłości a Ty dorabiasz do niej ideologię, której autor w niej nie zawarł (akurat jej nie czytałam, więc nie mam pewności - dla jasności)? Obok snobowania się typu "czytam, więc jestem lepszy" czasami obserwuje się też snobowanie typu "czytam dogłębnie, analizuję i rozumiem z książek więcej niż inni" - jesteś pewna, że nie brak Ci pokory i obiektywnego spojrzenia na samą siebie? ;)
      Przyznam, że ten wpis wydaje mi się trochę wykluczający, bo niby oceniasz tylko ludzkie zachowanie, ale jednocześnie oceniasz je pod kątem swojej teorii i automatycznie traktujesz czynności Ci obce, jako przejaw fałszu - tzn. chodzi mi o przedostatni akapit - brzmi, jakby Ci co bywają, przypinają sobie różności i czytają dużo robili to tylko, bo wypada, jakby byli nieszczerzy - a, obawiam się, że niektórzy w tych zachowaniem właśnie prawdziwych siebie ukazują.

      Usuń
    3. Chciałem się tu rozpisać, ale widzę, że Amatorka K. już napisała to, co i ja chciałem. Tak więc w maksymalnym skrócie - niech każdy czyta tak, jak lubi. :)

      Usuń
    4. @AmatorkaK - masz dużo racji, ale obawiam się, że autorce posta zupełnie nie o to chodziło. Tekst zrozumiałem zupełnie inaczej i nigdzie nie doczytałem się stwierdzenia, że ludzie czytają nie to co powinni i nie tak jak powinni. Przecież tu się dostaje również czytelnikom „dogłębnie analizującym”! Patrząc na niektóre pozycje, które przeczytała i zrecenzowała Agentka, w życiu bym takiego wniosku jak Ty nie wysnuł. Przecież niektóre z tych lektur są wręcz głupie i bezsensowne (wszelakie horrory klasy B czy Z), sięga się po nie tylko dla czystej rozrywki i dla samej radości czytania. Tu nawet nie ma miejsca na jakąkolwiek interpretację. Zarzucasz autorce brak pokory i obiektywnego spojrzenia na samą siebie, a przecież sama przyznała, że nie pozjadała wszystkich rozumów, a jako osobie piszącej o książkach wiele jej do perfekcji brakuje. Gdzie tu snobowanie?
      Myślę, że tekst jest przede wszystkim o fałszu, pozowaniu, utartych schematach, karykaturalnym wyolbrzymianiu czytelnictwa, owczym pędzie i braku indywidualizmu wśród czytelników. Jest to raczej krytyka mody i trendów, tak bardzo ograniczających umysły.
      Bardzo dobry (choć odrobinę nieprecyzyjny) post, pod którym sam mógłbym się podpisać.

      Pjoter

      Usuń
    5. Pjoter, dla mnie słowa "Nie rozumiem, dlaczego osoby, które uważają siebie za oczytane i kochające literaturę nie chcą kopać głębiej. To prawda, będzie mniej czasu na kolejną książkę, kolejną publikację, kolejne pokazanie się klaszczącej gawiedzi. Ale czy to był powód, dla którego ściągnęliśmy książkę z półki?" są dla mnie jednoznaczne z tym, że autorka postu uważa iż ludzie czytają nie tak, jak (według niej) powinni. Mało czytam recenzji na tym blogu*, to fakt, więc trudno mi się o nich wypowiadać - ale skoro, jak wspominasz, są tu recenzje rzeczy czytanych/oglądanych dla czystej rozrywki, to dlaczego tak autorkę posta oburzają inni, którzy też czytają "byle co" dla rozrywki, lub piszą "byle jakie" posty - dla rozrywki?
      To, że ktoś napisał: "Bo zamiast sporego kawałka tortu zjadłam tylko okruszki. Moim recenzjom daleko do ideału." nie świadczy jeszcze o pokorze.
      Krytyka mody i trendów? Być może. Ale po co pisać posty, z których nic nie wynika - ot autorka opisała swój wrzód na dupie. Nie ona jedna. Naprawdę, czasami na blogach tych "czytających dogłębniej" pojawiają się takie krytyki takich mód - po co kolejny raz tylko to opisywać? Rozczarowana trochę jestem, że autorka posta nie poszła dalej, bo ani (nie chwali się tym w poście) nie spróbowała zapytać ludzi, dlaczego czytają szybko i powierzchownie, ani co daje im bycie modnymi. Sama też nie próbuje się jakoś nad tym zastanowić. Ot, wylane żale - pod czym się tu podpisywać? Nihil novi sub sole. Mnie też pewne zachowania innych czytelników dziwią i może nawet smucą, mam jednak świadomość że nie każdy musi dostrzegać w książkach to, co ja, więc zwyczajnie nie rozumiem tych, którzy krytykują jakieś zjawisko dla samego krytykowania - a nie pokuszą się o jakieś zrozumienie zjawiska, czy może nawet wnioski i rozwiązania, jak czemuś przeciwdziałać.
      *Znam chyba tylko recenzje "POCIĄGI POD SPECJALNYM NADZOREM / POSTRZYŻYNY - BOHUMIŁ HRABAL" i "IGRZYSKA ŚMIERCI - TRYLOGIA - SUZANNE COLLINS" agentki Wilczex i praktycznie nic nie dowiedziałam się z nich o książkach - co dziwnie mi się układa z jej krytyką powierzchownych opinii innych blogerów.

      Usuń
    6. Zacznę od początku, żeby zachować ciągłość i żeby niczego nie pominąć ;)

      @Amatorka K., "Nie każdy ma potrzebę odczytywania każdego tekstu na dziesięciu poziomach znaczeń i, należałoby zaznaczyć, nie każdy czytelnik ma też predyspozycje do takiej interpretacji i postrzegania. "

      Owszem, ale ja nie mówię o osobach czytających dla samego czytania ale o tych, którzy uważają się za nie wiadomo kogo tylko dlatego, że czytają. Myślą, że zjedli rozumy, a tak naprawdę ich recenzje są płytkie. Jeśli nie ma potrzeby odczytywania tekstu w sposób jaki określiłaś, to po co udaje, że ją ma?

      "czasami obserwuje się też snobowanie typu "czytam dogłębnie, analizuję i rozumiem z książek więcej niż inni" - jesteś pewna, że nie brak Ci pokory i obiektywnego spojrzenia na samą siebie? ;)"

      Oczywiście nie jestem bez grzechu, ale tu raczej nie przyznam Ci racji, ponieważ nie uważam, że moje "grzebanie" jest wielce oświecone. Chodzi mi raczej o podejście "próbuję" w miejsce "udaję".

      "...oceniasz je pod kątem swojej teorii i automatycznie traktujesz czynności Ci obce, jako przejaw fałszu - tzn. chodzi mi o przedostatni akapit - brzmi, jakby Ci co bywają, przypinają sobie różności i czytają dużo robili to tylko, bo wypada, jakby byli nieszczerzy - a, obawiam się, że niektórzy w tych zachowaniem właśnie prawdziwych siebie ukazują."

      Słowo klucz: NIEKTÓRZY. Tu się oczywiście zgodzę. Niestety obserwuję tren na to pierwsze. I to właśnie starałam się (najwidoczniej nieudolnie) napiętnować.

      @Pjoter,

      "Myślę, że tekst jest przede wszystkim o fałszu, pozowaniu, utartych schematach, karykaturalnym wyolbrzymianiu czytelnictwa, owczym pędzie i braku indywidualizmu wśród czytelników. Jest to raczej krytyka mody i trendów, tak bardzo ograniczających umysły. "

      Właśnie o to mi chodziło! Dziękuję za skondensowanie moich wypocin do treściwej esencji :)

      Ponownie @ Amatorka K.,

      "...dlaczego tak autorkę posta oburzają inni, którzy też czytają "byle co" dla rozrywki, lub piszą "byle jakie" posty - dla rozrywki?"

      Tacy ludzie absolutnie mnie nie oburzają. Sama nierzadko tak robię. Ale nie udaję, że w książce było coś więcej, tudzież nie udaję mądrzejszej niż jestem, bo przeczytałam tyle a tyle książek. Niech czytają dla rozrywki, po to są (przynajmniej niektóre) książki. Ale niech nie udają, że jest inaczej. Chodziło mi raczej o coś w rodzaju mówienia znajomym, że codziennie chodzimy na siłownię, a w rzeczywistości zamiast ćwiczyć siedzimy tam na ławeczce i oplotkujemy z kolegami. Mam nadzieję, że rozumiesz o czym mówię.

      Po co wlewać żale? Dla zdrowia. Czemu nie zadam pytania? Bo już niejeden postawił, nic z tego nie wynikło a ja świata nie zbawię. I nie chodzi o to, żeby dostrzegali to co ja, bo jak pisałam często dopiero po przeczytaniu jakiejś opinii zaczynam dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widziałam. Chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby starać się czerpać jak najwięcej z lektury.

      Akurat te recenzje które wymieniła nie są moimi najlepszymi, ale też nie uważam, że absolutnie nic nie wnoszą. Opisałam co mi się podobało ,a co nie. Nie opisałam treści, bo nigdy tego nie robię. Staram się zawsze opisywać własne odczucia, nie interpretować, nie mówić o treści więcej niż to konieczne.



      Usuń
    7. Do 3 akapitu Twojej odpowiedzi: a co jeśli te osoby naprawdę uważają, że są głębokie, nie udają, po prostu nie umieją realnie na siebie spojrzeć? Może znowu mówię o jakimś promilu przypadków, ale po prostu lubię się czepiać ;)
      Do 7 akapitu: ten trend wydaje mi się, że często nie tyle ze strony czytających wychodzi, co tych, co ciągle organizują akcje typu "nie czytasz - jesteś gorszy", a niektórzy (magiczne "niektórzy" ponownie ;)) czytelnicy łatwo tym akcjom ulegają.
      3 od końca akapit - no teraz chyba lepiej rozumiem, bo w poście tego jakoś nie wychwyciłam. Ale jakoś chyba nie widzę aż tylu ludzi, dorabiających ideologię do czytania "byle czego" - ja raczej obserwuję, że osoby lubujące się w czytadłach traktują to jako zabawę, bez dodatkowej ideologii.
      Nie wydaje m się, żeby wylewanie żalów miało jakieś prozdrowotne właściwości, ale kto co lubi - ale Twoje tłumaczenie braku dociekliwości jest pesymistyczne jak u Pjotera i litości, przecież nie chodzi o zbawianie świata.
      No ja po tych reckach nie byłam w stanie stwierdzić, czy chcę książki przeczytać - i nie chodzi o brak streszczanie treści; przykro mi, ale uważam je za ogólnikowe, dla mnie trochę mało przemyśleń i "dogłebności", zwrócenia uwagi na różne elementy typu prowadzenie postaci, fabuły, styl narracji i miliony innych duperel. Parafrazując zdanie o łańcuchu (jest tak silny, jak najsłabsze ogniwo) to bloger/recenzent jest tak dobry, jak dobry jest jego najsłabszy wpis/recenzja ;)

      Usuń
  2. Amatorka, ok, zdaniem "Nie rozumiem, dlaczego osoby, które uważają siebie za oczytane i kochające literaturę nie chcą kopać głębiej." można się zasugerować i zarzucić autorce postawę typu "ja wiem lepiej", ale uważam, że ogólny sens tekstu jest jednak inny. Problemem posta jest chyba to, że Agentka chciała zawrzeć jak najwięcej, nie pisząc wielostronicowych rozprawek. Stąd ta nieprecyzyjność.
    A tak, właśnie, krytyka. Tytułowa drzazga i wrzód. Po co pisać i wylewać żółć? A dlaczego nie, skoro jest możliwość, skoro można dać upust własnym przemyśleniom i swojej irytacji? Przeciąć wrzoda. Oczywiście, wylane żale, które nic nie dają i do niczego nie prowadzą, nihil novi... ale idąc tym tropem, to większość książek nie powinna była powstać (i jakieś 99% blogów, jak przypuszczam) bo i po co? Przecież i tak niczego nie wniosły, nie zaproponowały niczego innowacyjnego, ważnego ani potrzebnego.
    Próba tłumaczenia czy choćby zrozumienia mody, trendów czy stanu umysłu przeciętnego współczesnego człowieka (tutaj czytelnika) byłaby zbyt karkołomnym zadaniem i z góry skazanym na niepowodzenie. Najtęższy umysł by tu poległ. Można krytykować, kręcić nosem, a nawet rzygać żółcią i puszczać śmierdzące bąki. I bardzo dobrze.

    Pjoter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja idealistka chyba jestem, bo uważam, że owszem krytykować, czemu nie - ale fajniej, kiedy ma się do tego lepszy powód niż "bo mogę". Nie warto szukać tego powodu? Rozprawka ucieszyłaby mnie bardziej niż niedopracowany post "bo mogę".
      Nie uważam, że każda wydana książka musi coś wnosić lub być innowacyjna - niektóre mogą być po prostu czytadłami, w końcu jest grupa czytelników je lubiąca. Blogi - nie przeszkadzają mi te o niczym, po prostu ich nie czytam. Ale jak ktoś, jak agentka Wilczex, jednak sprawia wrażenie aspirującej do czegoś bycia ponad tą bylejakością to razi mnie niedopracowany post i zwyczajnie dziwi.
      Z ostatnim Twoim akapitem się zwyczajnie nie zgadzam. Jeśli na starcie zakładasz, że nie da się zrozumieć drugiego człowieka (czytelnika) to nigdy go nie zrozumiesz, bo tą postawą zamykasz się na zrozumienie go. Wydaje mi się, że psychologowie, socjologowie, kulturoznawcy itp. z powodzeniem badają i mody i odmęty psychiki współczesnego człowieka, więc nie rozumiem Twojego pesymizmu w tej kwestii. Nie czujesz potrzeby wyjścia poza rzyganie żółcią?
      Chyba jednak pozostaje nam już tylko "agree to disagree" ;)

      Usuń
    2. Nie wiem do czego aspiruje agentka Wilczex i Misja K.S.I.Ą.Ż.K.A., ale nie wydaje mi się, żeby nadrzędnym celem było "bawić i UCZYĆ". Pisanie (i blogowanie) dla własnej przyjemności, z chęci podzielenia się własnymi spostrzeżeniami i opiniami, czy zwyczajnie z potrzeby serca, nie musi być wcale mniej wartościowe niż pisarstwo, które pretenduje do bycia "edukacyjnym".
      Nie zakładam, że nie da się zrozumieć drugiej osoby, ale uważam, że takie próby prowadzą do dość zasmucających wniosków. Psychologowie, socjologowie i kulturoznawcy mimo ogromnej wiedzy i tzw. "postępu", pozostają bezradni wobec sfery duchowej człowieka. Żeby dalej nie offtopować - nie zgadzamy się, bo Ty jesteś idealistką, a ja pozbawionym złudzeń pesymistą, jeśli o jednostkę ludzką chodzi ;)

      Pjoter

      Usuń
    3. @Pjoter,

      "Problemem posta jest chyba to, że Agentka chciała zawrzeć jak najwięcej, nie pisząc wielostronicowych rozprawek. Stąd ta nieprecyzyjność."

      Oj tak, precyzja nie jest moją mocną stroną.... Nie lubię pisać na blogu powieści, to prawda. Może jednak czasem trzeba?\

      "Próba tłumaczenia czy choćby zrozumienia mody, trendów czy stanu umysłu przeciętnego współczesnego człowieka (tutaj czytelnika) byłaby zbyt karkołomnym zadaniem i z góry skazanym na niepowodzenie. "

      Uwierzcie mi, niejednokrotnie myślałam o tym problemie zanim napisałam posta, niejednokrotnie prowadziłam a ten temat dyskusje. Brak moich przemyśleń wynika z faktu, że to nie mów styl. Przemyślenia były wcześniej. Tu zawarłam tylko wnioski. Które oczywiście nie są niepodważalne. Może kiedyś zmienię zdanie, kto wie.

      @Amatorka K.,

      "Rozprawka ucieszyłaby mnie bardziej niż niedopracowany post "bo mogę"."

      Rozprawek pisać nie umiem. Umiem za to napisać to co mam w sercu, a co w sercu mam także na dłoni. Nie naprawię świata. Mogę natomiast polemizować (co właśnie robię) to znacznie bardziej rozwija obie strony barykady ;)

      "...aspirującej do czegoś bycia ponad tą bylejakością to razi mnie niedopracowany post i zwyczajnie dziwi."

      Uch, ten gorzki kawałek oblałaś czekoladą ;) Dziękuję za to, jak mnie postrzegasz. Czy post jest niedopracowany?Być może, ale nie miał być zapiętą na ostatni guzik recenzją w której wszystkie powtórzenia zostały usunięte po 3 korekcie. To miało być wysunięcie wspomnianej dłoni z sercem. Emocji nie można dopracować. A szkoda, bo bardzo bym chciała.

      "Chyba jednak pozostaje nam już tylko "agree to disagree" ;)"

      A czy to źle? Nie chodzi o nawracanie innych na własne zdanie. Chodzi o polemikę samą w sobie, bo dzięki temu każdy z nas spojrzał na problem chcąc nie chcąc z różnych perspektyw ;)

      @Pjoter,

      "Nie wiem do czego aspiruje agentka Wilczex"

      Na pewno nie do edukowania. Nauczycielką być nie chcę i nie będę.

      "...a ja pozbawionym złudzeń pesymistą, jeśli o jednostkę ludzką chodzi ;)"

      Wydaje mi się, że mamy sporo wspólnego. Chociaż z idealistami też mi po drodze. świat byłby taki piękny! :)


      Usuń
    4. Ludzie, skąd te pokłady pesymizmu w Was?! Już tylko krótko się dopiszę: mało jest rzeczy niemożliwych, a dopracowywania emocji bym do nich nie zaliczyła - zwłaszcza w tekście pisanym, może nie jest to to łatwe, ale możliwe, są przecież książki i pisarze i inni, którzy tę możliwość potwierdzają. Więc może tu bardziej chodzi o "po co się starać, jutro powstanie nowy post, nikt dogłębnie ich nie analizuje, liczy się klikalność i duża dynamiczność bloga"? ;)
      Słowa "agree to disagree" oznaczają właśnie, że chodzi o różne opinie, wysłuchanie ich i szanowanie, przez myśl mi nie przeszło by innych nawracać na swoją stronę.
      Dodam, że według mnie idealizm nie polega na posiadaniu wyidealizowanej wizji świata i człowieka, ale na dążeniu "wzwyż" ponad własne wady i małostkowość i ponad rzeczy tak jałowe jak wylewanie żółci. Nie traktuję też siebie jako 100% idealistki, raczej jako udane połączenie realistki z idealistką (dążenie do rozwoju, biorąc pod uwagę realne możliwości i ocenę sytuacji).

      Usuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.