"Świat jest pełen cieni...", czyli o dobrym czytadle słów kilka


Nie będzie to typowa notka recenzyjna. Tym razem chcę z Wami po prostu podzielić się moją radością i przemyśleniami nad pewnym faktem. Otóż, moja miłość do twórczości Remarque'a nie jest tajemnicą (polecam notkę o jego ostatniej "Ziemi obiecanej") - jego powieści mogę czytać bez końca, wracać do fragmentów, wzruszać się, cierpieć i umierać every f*cking time

Ale Remarque odszedł w latach, kiedy mnie nawet jeszcze w planach nie było, a ja (po przeczytaniu wszystkich jego książek, przełożonych na polski lub litewski) intensywnie szukałam kogoś, kto zdołałby znowu porwać mnie i zabrać w odrealniony świat, którym mogłabym żyć jeszcze długo po zamknięciu ostatniej strony książki. 

I, proszę Państwa, znalazłam.

Zadebiutował w 1992 roku i pierwsze cztery powieści zaklasyfikowane zostały jako literatura młodzieżowa. Dziesięć lat później powstał "Cień wiatru" i stało się jasne, że magia jego świata porywa nie tylko młodych.

Już zdradzam, o kim mowa. Moim mistrzem magii i słowa pisanego, którego nowych powieści wypatruję usychając z tęsknoty, został Carlos Ruiz Zafón. 

Zafón ubiera w słowa to, co wyczuwam jedynie szóstym zmysłem, intuicją. Odwołuje się do lęków, które ukrywam, strachu, o którym staram się nie pamiętać. Eksponuje to, do czego tęsknię i czego mi brakuje w dzisiejszym świecie. Wskrzesza urban legends i przypomina, że ktoś jednak widział tę "czarną wołgę" naprawdę. Krócej mówiąc, gdybym miała choć trochę talentu pisarskiego, sama bym próbowała przelać na papier przebłyski innych wymiarów, które zdarza mi się widzieć ;) na szczęście, nie mam takich ambicji, więc tym łatwiej mi przychodzi zatapianie się w światach Zafóna. 

"Jestem przekonany, że istnieją opowieści o uniwersalnym przesłaniu" - pisze Zafón w przedmowie do pierwszego wydania "Księcia mgły" (wyd. MUZA, 2010). Takimi opowieściami dla mnie były, na przykład, opowieści Karola Maya. U Zafóna bohaterowie nie przemierzają prerii, ale często dokonują podróży w głąb siebie, do przeszłości, stawiając przed sobą wyzwania, którym podołać mogą nieliczni. Bo prawdą jest to, że najbardziej boimy się cieni - nieodłącznych towarzyszy każdego z nas, milczących i - jak się okazuje - złowrogich.


"Świat jest pełen cieni, Ismaelu (...). Cieni, mieszkających w każdym z nas". 

Kto jak nie cień zna wszystkie twoje tajemnice. W "Światłach września" cień jest silą, która może przejąć kontrolę nad twoim życiem, odbierze to, co najpiękniejsze, wykorzysta każdą twoją słabość, a miłość zastąpi pragnieniem śmierci. "Nie we wszystko, co widzisz, powinieneś wierzyć" - wielokrotnie przypomina Lazarus młodemu Dorianowi. Światło to wielki oszust, nasz zmysł wzroku nie potrafi zajrzeć głębiej. 

Dlatego należy posiadać silny kręgosłup moralny, mieć odwagę w sercu i pamiętać, że każda decyzja ma jakieś konsekwencje. Dane słowo ma moc cyrografu. 

Myślę, że właśnie w tym przesłaniu tkwi siła młodzieżowych powieści Zafóna. Ale "Książę mgły", "Pałac Pólnocy" i "Światła września" spodobają się nie tylko nastolatkom. Obudziły we mnie wspomnienia o upalnym lecie, które było najszczęśliwsze w moim (wtedy bardzo młodym jeszcze) życiu. O momencie, kiedy czułam, że coś umiera, odchodzi w niebyt. A to, co nastąpi za chwilę bynajmniej nie jest świetlaną przyszłością. 

Mocną stroną Zafóna jest też umiejętność tworzenia klimatu powieści poprzez odpowiednią scenerię (opuszczone ruiny i wraki zatopionych statków, domy pełne technicznych wynalazków, latarnie morskie(!)), budowania napięcia i tworzenia poczucia, że tajemnice są wszędzie. Ale nie wszystkie chcielibyśmy poznać.

Poza tym, Zło zawsze jest naprawdę złe i silne, a Dobro - do cna ludzkie, nieświadome i słabe. Jak w życiu.

~ Wszystkie trzy powieści wydało wyd. MUZA w bardzo fajnej, spójnej oprawie graficznej. Tłumaczenie Katarzyny Okrasko i Carlos Marrodan Casas.

7 komentarzy:

  1. Zafon ma w sobie jakąś dziwną magię. Każda książka, która wychodzi spod jego pióra urzeka. Ja mam jednak z nim dziwny problem. Niby jego książki mnie ciekawią, ale jakoś nie przyciąga mnie do siebie na dłużej. Potrafię się na niektórych fragmentach wynudzić, inne wprawiają mnie w oszołomienie i ciekawią niezmiernie. Ciężko mi powiedzieć, czy uwielbiam go, czy stał się dla mnie neutralny.

    Niemniej jednak, po jego książki sięgam i to chyba się liczy najbardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwolę sobie nie zgodzić się z powyższym;) W Zafonie zakochałam się bez pamięci po lekturze Cenia Wiatru, czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy. Niestety, kolejne powieści bardzo mnie rozczarowały, a przy Księciu Mgły miałam wrażenie, że książkę pisał 16-latek... bez zdziwienia przyjęłam fakt, że Zafon, rządny rozgłosu, zaczął wydawać powieści, które pisał za młodu i które wiele lat przeleżały w szufladzie.

    Chałtura, porównywalna z Coelho, wymuszone metafory, dziecinna fabuła, klimat, który zupełnie mnie nie wciągnął (dodam, że literatura fantasy, łączące w sobie świat magii i rzeczywistości, to coś, co czytam całe życie). "Świat jest pełen cieni" ... nic odkrywczego, nic nowego, nic porywającego.

    Być może jestem odosobniona w swoich odczuciach, być może przeczytałam w życiu za dużo:) Postanowiłam podzielić się swoją opinią. Może znajdzie się ktoś, kto czuje to samo, co ja;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki opisane w notce powyżej NIE SĄ kolejnymi powieściami Zafona, tylko pierwszymi :) a mianowicie w kolejności: Książę mgły (1993), Pałac Północy (1994), Światła września (1995). Te powieści, łącznie z Mariną (1999) zostały wydane jako książki dla młodzieży i przede wszystkim w tej kategorii powinny być rozpatrywane. I może nie są najlepsze czy genialne, to jednak (moim zdaniem) bronią się całkiem nieźle. Przede wszystkim, mają klimat.

      Cień wiatru został wydany w 2002 roku, więc prawie 10 lat po Księciu mgły - Zafon miał więc czas na udoskonalenie swojego warsztatu i odnalezienie swojej drogi :) Mimo to, czytając zarówno Cień wiatru czy Grę Anioła (którą uwielbiam) czuję, że napisała to ta sama osoba. Styl, budowanie atmosfery jest specyficzna Zafonowi.

      I za to go cenię, za konsekwencję. Nie skreślam jego pierwszych powieści, bo nie można ich porównywać z Cieniem wiatru czy Grą Anioła. Inny odbiorca i inny etap twórczości pisarza. I zgodzę się z pandorcią - w każdej jego książce potrafił stworzyć magię i urzekający świat. W przypadku pierwszych kilku powieści ten świat nie był wielowymiarowy, jak w późniejszych, ale równie urzekający.

      Usuń
    2. Moje wydanie "Księcia mgły" jest z roku 2010, ale może to kolejna edycja, jeśli tak to przepraszam. Bałam się, że pisarz po swoim sukcesie zaczyna zaglądać do szuflady i szukać czegoś, co mogłoby mu przynieść pieniądze, nie do końca dobrego wartsztatowo.

      Tak czy siak, mnie naprawdę boli rozdźwięk między "Cieniem Wiatru" a resztą jego powieści, nawet "Grą Anioła". Pewnie dlatego, że "Cień Wiatru" traktuję jako powieść kultową, a realizm magiczny jako swoją filozofię:D I nadal będę szukać kogoś, kto podobnie jak ja uważa, że Zafon to w dużej mierze król jednej powieści:)

      Nie mogę się zgodzić z tym, że rozpatrywanie "Księcia mgły" jako powieści młodzieżowej wiele zmienia, dodam, że w "Cieniu Wiatru" bohaterem też jest chłopak... Poza tym przecież można dobrym językiem, spójnie napisać powieść dla młodzieży, prawda? Przywołam przykład, za który być może dostanę tu baty - moją ukochaną sagę "Zmierzch":)

      A, jeszcze dodam refleksję... Wielokrotnie czytając książkę mam wrażenie, że problem nie tkwi w autorze, ale w tłumaczeniu. Niestety nie znam języka oryginału, więc w tym wypadku nie sprawdzę;)

      Usuń
    3. Przytoczyłam wydania oryginalne, czyli w Hiszpanii ;) w Polsce najpierw ukazał się Cień wiatru. I uważam, że fajnie, że wydali też te wcześniejsze powieści, bo dzięki temu można mieć wgląd do całej twórczości Zafona. Nawet, jeśli te wcześniejsze książki były inne lub słabsze.

      Nie ma sensu tu próbować siebie wzajemnie przekonać, bo to się i tak nie uda :) dla mnie Gra Anioła jest mistrzostwem, nieco ustępuje jej Cień wiatru, liczę na to, że Więzień nieba będzie równie dobry :)

      Usuń
    4. Pewnie że tu nie chodzi o przekonywanie siebie wzajemnie;) W ogóle często jest tak, że powieść się podoba, bo ma się akurat dobry moment w życiu na jej przyswojenie. Ja do Gry Anioła podchodziłam 3 razy, ale może powinnam jeszcze jeden raz spróbować, bo teraz wiele się u mnie zmieniło... Zresztą widać po nazwisku;)

      Ana, z Tobą zawsze miło się rozmawia, nawet na forum:) Swoją drogą wielki szacunek za to, co robicie z Kasią. To, że chce się czytać Wasze posty, nawet, jeśli nie do końca się z nimi zgadza, to chyba najlepszy dowód uznania.

      Usuń

Podziel się swoją opinią

Misja: K.S.I.A.Ż.K.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.